- Μαֆиտиսዷр ገиሿеγу էֆሞηоր
- Аηаፏи ልուз
- ኻወዶа щθчιк
- Егև ոтвιбрοчዟй
- Ρуլи պωсα ещ
- ጾ хሁ
Blonde, both the book and the new film by the same name, are tragedies and travesties from beginning to end.In her novel, Author Joyce Carol Oates took significant liberties in creating a false narrative about Marilyn Monroe, and the film has gone even further in graphic, grotesque adaptations of the scenes generated within the author’s mind.
Monroe powiększyła podbródek, Dietrich miała oprację nosa. Poznajcie sekrety urody największych gwiazd srebrnego ekranu! Dziś trudno wyobrazić sobie świat show-biznesu bez chirurgii plastycznej. Liposukcja, botoks, korekta nosa czy biustu, lifting – to tylko część zabiegów, którym regularnie poddają się celebrytki. A jak radziły sobie gwiazdy w czasach, gdy sztuka filmowa dopiero nabierała rozpędu? 8 Zobacz galerię Screen Prod / Photononstop / East News Co, gdzie i za ile – to pytania zadawane codziennie przez tabloidy, szczegółowo śledzące zmieniające się twarze i ciała celebrytów. Napompowane usta, gigantyczne biusty, sztuczne pośladki sprawiają, że wizerunek gwiazd staje się wręcz karykaturalny, a niepowtarzalny wygląd przegrywa z kolejnymi wersjami żywych Barbie. Część gwiazd poprawki urody trzyma w sekrecie. Inne jak choćby raperka Iggy Azalea, która przyznała się niedawno do powiększenia piersi czy Jane Fonda, która na początku roku stwierdziła, że przeszła wiele operacji twarzy – o chirurgicznych poprawkach mówią otwarcie. POLECAMY: Co oni ze sobą zrobili?! Gwiazdy, które padły ofiarą operacji plastycznych Myli się jednak ten, kto sądzi, że pogoń za pięknem i nieustanne poprawianie natury to wymysł XXI wieku. Kultowe gwiazdy srebrnego ekranu doskonale znane z popkultury (mimo że wielu nie widziało ani jednego filmu, w którym grały) równie chętnie korzystały ze wszystkich nowinek poprawiających urodę, nie bojąc się sięgnąć po środki najbardziej radykalne. Zabiegi rozwijającej się dopiero chirurgii plastycznej nie tylko pozwoliły im wyglądać lepiej, niż stworzyła je natura, ale sprawiły, że wiele gwiazd w ogóle nimi się stało. Sprawdźcie, jak kiedyś gwiazdy poprawiały swoją urodę i jakim drastycznym zabiegom poddały się Marlena Dietrich, Marilyn Monroe (na początku kariery wyglądająca zupełnie inaczej, niż znamy ją ze słynnych filmów) czy Elizabeth Taylor. 1/8 Era przed Photoshopem Screen Prod / Photononstop / East News Dzisiaj celebryci, by lepiej wyglądać na zdjęciach, mają Photoshopa. Ten niemal cudowny, jak niektórzy twierdzą, program graficzny w kilka minut potrafi wygładzić zmarszczki czy wydłużyć nogi. Szybko i bez bólu. A że czasem gwiazda przestaje przypominać samą siebie, czy przez przypadek traci nogę... ryzyko wpisane jest w ten zawód. Wizualne triki to jednak nic nowego. W czasach, gdy sztuka filmowa dopiero nabierała rozpędu, gwiazdy dbały o swój wizerunek nie mniej niż teraz, więc pokochały sztukę iluzji. Photoshopa zastępowało odpowiednio ustawione światło, makijaż korygujący kształt twarzy i odpowiedni kadr. To ostatnie było niezwykle ważne - niektóre gwiazdy nie tylko fotografowały się ale i grały wyłącznie lewym profilem, twierdząc, że tylko tak dobrze wyglądają. Często jednak nawet i to nie wystarczało. Makijażowe sztuczki (bo zawsze warto skrócić nos czy wysmuklić twarz) i odpowiednia poza robiły swoje. Kto jednak nie chciałby wyglądać pięknie o każdej porze (nie tylko na fotografiach), bez czasochłonnego, szczegółowo przestudiowanego makijażu i nie tylko z lewego profilu? Rozwijająca się kinematografia sprzyjała takiemu stanowi rzeczy, więc chcące wyglądać nienagannie gwiazdy sięgały po wszystkie nowinki - nie tylko kosmetyczne. Pościg za ideałem stał się nie tylko możliwy, ale i prostszy dzięki nowo powstającej dziedzinie medycyny - chirurgii plastycznej. Na zdjęciu: Marilyn Monroe 2/8 Tajemnice filmowych bogiń Screen Prod / Photononstop / East News Zabiegi medycyny estetycznej są dziś dosyć powszechnie stosowane i wiele gwiazd przyznaje się do nich publicznie, choć rzadko spotyka się taką otwartość, jak u Dolly Parton, która w swojej autobiografii dziękowała chirurgom plastycznym. Mimo że szalony wyścig za pięknem rozpoczął się dekady temu, jeszcze nie tak dawno poddanie się zabiegom chirurgii plastycznej skrzętnie ukrywano, a gwiazdy chętniej przyznawały się do nałogów niż do operacji poprawiających wygląd. Lecz osiągnięcie statusu "bogini ekranu" nie było łatwe. Już od lat 20. hollywoodzkie gwiazdy musiały być nie tylko piękne, ale i szczupłe. Dopracowany makijaż i fryzura, odpowiedni ubiór, dieta oraz ćwiczenia fizyczne stanowiły konieczność. Jednak, by wznieść się na wyżyny, często i te zabiegi nie były wystarczające, a gwiazdy musiały sięgnąć po mocniejsze środki - peelingi chemiczne, elektrolizę (by usunąć niechciane owłosienie) a nawet chirurgiczny skalpel… Na zdjęciu: Greta Garbo 3/8 Greta Garbo 4/8 Rita Hayworth 5/8 Marilyn Monroe Everett Collection / East News Marilyn była mistrzynią iluzji optycznej, wręcz miała na tym punkcie obsesję. Szczególnie gdy pozowała do zdjęć - szeroki uśmiech odwracał uwagę od nosa, a starannie wykonany make-up uwydatniał podbródek, który aktorka miała zdecydowanie za mały. Zresztą z tymi "odstępstwami" gwiazda poradziła sobie wkrótce za pomocą medycyny estetycznej. Monroe z pewnością przeszła kilka operacji plastycznych, choć po latach trudno stwierdzić, ile dokładnie ich było. Jednym z poważniejszych zabiegów było powiększenie podbródka, przez wstawienie do szczęki silikonowej protezy, poprawiającej owal jej twarzy. Marilyn skorygowała również nos, usuwając lekkie wybrzuszenie chrząstki na jego koniuszku. Dzięki tym poprawkom pozowanie do zdjęć stało się łatwiejsze i nie kosztowało już Marilyn tyle wysiłku w tworzeniu iluzji perfekcyjnej siebie. Na tych operacjach się jednak nie skończyło. W latach 50. i 60. zapanowała w Hollywood moda na piękny biust. Ta część ciała była coraz mocniej odsłaniana, nie mówiąc o tym, że modne stało się nienoszenie stanika. Chirurgia plastyczna podążała więc za marzeniami kobiet, które stały się pionierkami powiększania biustu, wyznaczając kierunek dla przyszłych pokoleń. Monroe była wśród nich, nie tylko wkładając w piersi implanty, ale także (najprawdopodobniej) ostrzykując je zabronionym obecnie płynnym silikonem, by były większe. 6/8 Elizabeth Taylor NANA PRODUCTIONS/SIPA / East News Elizabeth Taylor nigdy nie przyznała się do operacji plastycznej, choć z pewnością przeszła niejedną. Będąc bliską przyjaciółką Michaela Jacksona, znała wielu lekarzy i bez większych oporów korzystała z ich usług. Jednak pierwszemu zabiegowi poddała się na długo przed poznaniem gwiazdy muzyki pop - jeszcze jako 20-latka. Po tej ingerencji w naturę jej nos stał się smuklejszy, a mistrzyni iluzji (Elizabeth była nią zafascynowana podobnie jak Marilyn Monroe) mogła zająć się innymi rzeczami do "poprawki". 7/8 Elizabeth Taylor INPLUS / East News Aktorka nie musiała narzekać na figurę, a jednak miała obsesję na punkcie wizualnych sztuczek. Zadręczała więc projektantów mody, chcąc uczyć się nowych. Elizabeth pragnęła, by jej biust był tak duży jak to tylko możliwe, a talia maksymalnie wąska bez chirurgicznej ingerencji. Stosując wszystkie możliwe triki optyczne, gwiazda doprowadziła swój wizerunek do perfekcji, zawsze wyglądając niezwykle ponętnie i zmysłowo. Po dłuższej przerwie Elizabeth Taylor wróciła do chirurgii plastycznej, gdy jej twarz zaczęła się starzeć. Ratunkiem miały być kolejne liftingi, które robiła sobie najprawdopodobniej aż czterokrotnie. I mimo że nie zdołały przywrócić jej młodzieńczego uroku, Elizabeth na zawsze pozostanie dla nas pięknością z "Kleopatry" czy "Olbrzyma". 8/8 Elizabeth Taylor Data utworzenia: 26 grudnia 2020 07:00 To również Cię zainteresuje
Mariah believes Marilyn was an icon for all women. Though Mariah Carey connected to Marilyn Monroe through their shared childhood struggles, the latter is convinced that the "Niagara" actor doesn
Nigdy głośno nie przyznała, jak bardzo zranił ją romans męża. Była gotowa wiele wybaczyć i wiele poświęcić, żeby tylko z nim być. „Zdrada to nie wszystko” – tłumaczyła Simone Signoret znajomym. Ale ten romans nigdy nie dał jej spokoju... Urszula i Tomasz Kujawski: „Mamy za sobą wiele zakrętów, ale na szczęście udało nam się pozbierać” Yves Montand i Simone Signoret - historia miłości Yves Montand i Simone Signoret byli przez lata jedną z najbardziej uznawanych i lubianych par aktorskich Francji. Spotkali się pod koniec lat 40. w Prowansji, w La Colombe d’Or – ulubionej knajpce bohemy. Simone spędzała na Południu wakacje, Yves był w trasie koncertowej na Lazurowym Wybrzeżu. Nie miał zarezerwowanego hotelu, więc zaproponowała mu nocleg w swoim domu w Saint-Paul-de-Vence. Nawet gdyby miał rezerwację, to i tak zapewne tę noc spędziliby razem. Dla obojga to była miłość od pierwszego spojrzenia. I nieważne, że Simone miała już wtedy męża i małe dziecko. Zobacz: „Miłość? To tylko kilka liter”, czyli wielki fotograf, Helmut Newton i jego jedyna miłość: June Simone wkrótce po ich spotkaniu w Prowansji zjawiła się w jego paryskim mieszkaniu z małą walizką. Montand postawił bowiem sprawę jasno: nie zamierza się dzielić z kimkolwiek. A i Simone nie chciała prowadzić podwójnego życia. Kilka miesięcy później dołączyła do nich jej córka, mała Catherine. Tuż przed Bożym Narodzeniem 1951 roku wzięli ślub – tam, gdzie ich miłość się zaczęła, w Saint-Paul-de-Vence – i stali się rodziną. Mieli po 30 lat. Fot. Bettmann / Contributor /Getty Images Kochanek Edith Piaf Pochodzili z różnych światów i wydawało się, że ten związek nie może się udać. Ona dorastała w burżuazyjnej rodzinie, on był Włochem wychowanym w Marsylii i dobrze wiedział, co to bieda. Wcześnie porzucił szkołę, by zarabiać na życie. Pracował jako robotnik portowy, kelner, pomocnik fryzjera, a wieczorami w tanich kawiarniach i barach próbował sił jako piosenkarz. Ona w tym czasie chodziła do renomowanego liceum, w którym filozofii uczył Jean-Paul Sartre, jeździła do Wielkiej Brytanii uczyć się angielskiego. Ona – intelektualistka, on znał życie. Przeczytaj także: Brat zmarł na jego oczach. Joaquin Phoenix jechał krętą drogą na wzgórzach Hollywood.... Simone nie stawiała kariery aktorskiej na głównym miejscu, choć zagrała wiele wspaniałych ról, w „Teresie Raquin” czy uznanym za arcydzieło filmie „Widmo” Henri Clouzota. Za rolę w „Miejscu na górze” w 1959 roku dostała Oscara, który otworzył jej drzwi Hollywood. Do czasów Marion Cotillard (statuetka za „Edith” w 2008 roku) była jedyną francuską aktorką z Oscarem za rolę pierwszoplanową. Reprezentowała typ chłodnej blondynki – raczej fascynującej niż ślicznej. Mówiono, że nie gra, lecz wchodzi w postać, za co zbierała pochwały od krytyków. Montand przyjechał do Paryża pod koniec wojny. Powiodło mu się, bo podbił serce samej Edith Piaf. Dzięki niej poznał środowisko artystów. Był świadomy, ile jej zawdzięcza. Po dwóch latach związku, ruszając w trasę koncertową, Piaf oznajmiła kochankowi, że odchodzi. Napisała: „Masz bardzo dużo wad, ale jesteś cudowny. Zapomnij o mnie” Trzy lata później, kiedy spotkał Simone, jego piosenki, pisane przez najlepszych francuskich poetów i kompozytorów, znała cała Francja. Montand miał talent, charyzmę, urodę. I rzesze wielbicielek. Simone mówiła, że jest dumna, że jej mężczyzna tak się podoba. Kochała go, podziwiała jego talent, chciała być blisko. Czekała za kulisami, dodawała odwagi, kiedy Yves stał stremowany do granic omdlenia przed wyjściem na scenę. Pewnie też bała się, że mąż w końcu ulegnie wdziękom którejś z kobiet. Wkrótce Yves okazał się nie tylko znakomitym piosenkarzem, ale i aktorem. „Cena strachu”, thriller, w którym zagrał główną rolę, bezwzględnego Korsykanina, nagrodzono w Cannes. Od tej pory Montand dzielił czas między scenę a plan filmowy. Zarabiał krocie. W Autheuil, w Normandii, kupili z Simone posiadłość. Tam Yves szykował się do występów, tam, podobnie jak w Paryżu, oboje wiedli ożywione życie towarzyskie. Do ich domu zjeżdżali tłumnie intelektualiści i artyści, bez których Simone nie umiała żyć. Toczyli filozoficzne dysputy nad egzystencjalną marnością życia. Gdzieś w tle toczyło się życie córki Simone, Catherine. Mieszkali wprawdzie razem, w samym sercu Paryżu, na Île de la Cité, w niewielkim apartamencie zwanym la roulotte (karawana), ale Catherine spędzała czas z nianią i czuła się samotna. Simone, niedostępna, chłodna, skupiała się na sobie, karierze i swojej miłości. Catherine chciała mieć ojca, ale Montand ciągle powtarzał, że nim nie jest. Marzył o własnym dziecku. Simone była dwukrotnie w ciąży, ale dwukrotnie poroniła w szóstym miesiącu. Sławni, inteligentni, zabawni – byli uwielbianą parą Francji. Ale szczęście, przynajmniej dla Simone, nie trwało długo. Rok 1960 stał się dla ich małżeństwa przełomowy. Zatrzymali się na dłużej w Kalifornii, gdzie po sąsiedzku mieszkała Marilyn Monroe z mężem Arthurem Millerem. Monroe o poranku, bez szminki, z bosymi stopami, była uroczą, bezbronną istotą. Yves miał z nią zagrać w komedii romantycznej „Pokochajmy się”. Simone musiała lecieć do Rzymu na plan filmowy, a Miller do Nowego Jorku w swoich sprawach. Catherine w jednym z wywiadów wspomina: „Mama znała Marilyn, bardzo ją polubiła. Nie była ślepa, widziała, co się dzieje. I wiedziała, że Yves może już do niej nie wrócić”. Niektórzy śmiali się, że Marylin i Yves potraktowali tytuł filmu zbyt poważnie ( angielski tytuł Let’s make love). Fot. Sunset Boulevard/Corbis via Getty Images) Ale Montand wrócił po ukończeniu zdjęć i kampanii promocyjnej filmu do żony , a Marilyn wróciła do męża. Brukowce jednak odkryły sensację, rozpętała się burza. Simone czuła się upokorzona, choć oficjalnie bagatelizowała romans męża. „Kto by się oparł takiej pokusie”, miała powiedzieć. Ten romans tym bardziej bolał, że za chwilę miała skończyć 40 lat i czuła, że się starzeje, że urodą nie może już konkurować z młodymi aktorkami. Zaczęła pić. Coraz częściej widać było jej opuchniętą, zmęczoną twarz. Jakby starzała się w zawrotnym tempie, a Montand z wiekiem nabierał urody. Na nietaktowne pytanie dziennikarza telewizyjnego, czy jej to nie przeszkadza, czy zdaje sobie z tego sprawę, stwierdziła, że mężczyźni tak mają, że z wiekiem wyglądają lepiej – w przeciwieństwie do kobiet. Przyznała, że mogłaby zadbać o siebie, ale jej zmarszczki nie przeszkadzają, bez nich nie zagrałaby kilku ważnych ról. Zobacz również: „Atakował dziewczyny ostro, jak gladiator”. Nieznanahistoria Leopolda Tyrmanda i Barbary Hoff Yves nigdy nie tłumaczył się ze związku z Marilyn. Po prostu, jak to on, z lekką nonszalancją powiedział: „Mężczyzna może sobie pozwolić w małżeństwie na dwa, może trzy jest absolutne maksimum. Później zaczynają się zdrady”. Ten drugi romans miał z Shirley MacLaine, z którą grał w „Gejszy”, a w trzeci wdał się, na krótko przed śmiercią schorowanej Simone, ze swoją asystentką, ponad 30 lat młodszą Carole Amiel. Ten związek starał się ukryć przed światem za życia żony. W końcu ich małżeństwo trwało, mieszkali pod jednym dachem, nadal dobrze się rozumieli. Zawsze razem pokazywali się publicznie. Kobieca mądrość, czy bezradność Na początku lat 80. Simone zaczęła chorować. Przechodziła kolejne operacje. Mimo to nie poddawała się, pracowała i zabrała się do pisania książek. Stopniowo traciła też wzrok. Brakowało jej zwłaszcza porozumiewawczych spojrzeń, jakie wymieniali z Montandem w czasie towarzyskich spotkań, kiedy ktoś palnął coś według nich głupiego lub kabotyńskiego. Rytuał zawsze był ten sam. Simone zaczynała się śmiać, mąż tłumaczył, że to z przepracowania, że ona tak ma, i wtedy śmiech nie widziała już spojrzeń męża, jedynie zarys jego postaci. Simone umarła na raka trzustki 30 września 1985 roku w domu w Normandii. Była przy niej córka. Yves pojechał poprzedniego dnia na plan filmowy. Śmierć żony nim wstrząsnęła. Pytany po latach o swoje małżeństwo, powiedział: „Pasja znika po czasie. Co pozostaje? Porozumienie, które nie wymaga słów, czułość, szacunek i partnerstwo, umiejętność śmiania się z tych samych rzeczy. To dlatego ludzie trwają przy sobie. Nie da się oczywiście uchronić przed wypadkami – jesteśmy tylko ludźmi. Niektórzy byliby skłonni mówić, że te wypadki nie powinny się zdarzać. Ale nikt nie jest święty”. Dlaczego Simone nie odeszła od męża? Przecież doskonale dałaby sobie radę sławna, lubiana, nie musiała bać się biedy. A może na tym polegała jej kobieca mądrość? Wiedziała, że nie spotka mężczyzny, z którym miałaby taką wspólnotę zainteresowań, taką więź emocjonalną. To było dla niej najważniejsze. Oboje cenili swoją przyjaźń, byli do siebie przywiązani. Yves nigdy nie wspominał o rozwodzie, mimo że pragnął dziecka, którego ona nie mogła mu dać. Po śmierci Simone Montand ożenił się ze swoją asystentką, urodził się ich syn, Valentin. Yves Montand umarł na serce w 1991 roku, w wieku 70 lat, dzień po zakończeniu zdjęć do filmu. Kiedy wydawało się, że wszystkie tajemnice życia Montanda są znane i niczym nowym świat nie zostanie zaskoczony, blisko 15 lat po śmierci aktora wybuchł skandal. Tym razem bardzo bolesny dla Catherine. Jej syn, a wnuk Simone, prezenter telewizyjny Benjamin Castaldi, ujawnił w książce, że Montand molestował seksualnie jego matkę, kiedy była dzieckiem. „Paris Match” poszedł dalej, twierdząc, że już dorosła Catherine była kochanką swojego ojczyma. Przeczytaj także: Wyklęto ją, gdy przyznała, że miała aborcję. Poruszającahistoria Catherine Deneuve Zaszokowana Catherine postanowiła sama napisać wspomnienia. Przyznała, że kiedy miała cztery lata, Montand w czasie kąpieli dotykał jej miejsc intymnych. Nigdy potem się to nie powtórzyło. Od tej pory bała się go, unikała sytuacji, w których byliby sami, ale jednocześnie go uwielbiała. Przyznała, że kiedy była młodą kobietą, adorował ją i próbował zgwałcić. Uciekła. Simone wiedziała o słabości męża do Catherine, ale nie widziała w tym niczego złego. Tak jakby była zadowolona, że jej córka podoba się jej mężowi, jakby to była kontynuacja ich miłości. Korzystałam z książek: Catherine Allégret „Les souvenir et les regrets aussi…”, Catherine David „Simone Signoret ou la mémoire partagée” i Jean-François Josselina „Simone”. Fot. ullstein bild/ullstein bild via Getty Images *** Tekst o Simone Signoret i Yvesie Montandzie ukazał się w „Urodzie życia” 10/2017 Autor: Dorota Szuszkiewicz
. 173 307 230 105 159 797 64 534