Übersetzung im Kontext von „ty mała szmato“ in Polnisch-Deutsch von Reverso Context: Pierdol się, ty mała szmato. Puszczasz się chuj wie z kim, chuj wie gdziePierdolisz się przez cały kurwa dzieńI przyznasz mi: wciąż bolec ci się śniI nie mów że, że wcale kurwa nie!I przyznam, że kiedyś martwiłem sięLecz dziś już nie, dziś to pierdoli mnieWięc rób co chcesz; do japy chcesz, to bierzI nie skarż się, bo dziś to jebie mnieI co teraz powiesz na toKurwo, dziwko, pizdo, szmatoChuj ci jędzoChuj ci za toW dupę twą!Wczoraj znów ktoś ci obrabiał rówUspokuj się i nie mów mi, że nie!Bo wali mnie, kto dziś cię suko rżnieJuż nie znam cię, więc wszystko wali mnieWięc rób co chcesz chcesz w odbyt, no to bierz!I daj mi spać, bo nie chcę cię już znaćMam ciebie dość, więc nie rób mi na złośćI odjeb się, I odjeb wreszcie sięI co teraz powiesz na toKurwo, dziwko, pizdo, szmatoChuj ci jędzoChuj ci za toW dupę twą!

DIRTY SODA Lyrics. [Zwrotka: BIBI] Uleciała wiara w siebie, odstawiłem wtedy mój mikrofon zaraz. Dałem go Kamilowi, nie myślałem, że wrócę i wyciągnę asa z rękawa. Chyba musiało tak

Dołącz do innych i śledź ten utwór Scrobbluj, szukaj i odkryj na nowo muzykę z kontem Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Występuje także w Statystyki scroblowania Ostatni trend odsłuchiwania Dzień Słuchaczy Sobota 29 Styczeń 2022 1 Niedziela 30 Styczeń 2022 0 Poniedziałek 31 Styczeń 2022 0 Wtorek 1 Luty 2022 0 Środa 2 Luty 2022 0 Czwartek 3 Luty 2022 0 Piątek 4 Luty 2022 0 Sobota 5 Luty 2022 0 Niedziela 6 Luty 2022 0 Poniedziałek 7 Luty 2022 0 Wtorek 8 Luty 2022 0 Środa 9 Luty 2022 0 Czwartek 10 Luty 2022 0 Piątek 11 Luty 2022 0 Sobota 12 Luty 2022 0 Niedziela 13 Luty 2022 0 Poniedziałek 14 Luty 2022 0 Wtorek 15 Luty 2022 0 Środa 16 Luty 2022 0 Czwartek 17 Luty 2022 0 Piątek 18 Luty 2022 0 Sobota 19 Luty 2022 0 Niedziela 20 Luty 2022 0 Poniedziałek 21 Luty 2022 0 Wtorek 22 Luty 2022 0 Środa 23 Luty 2022 0 Czwartek 24 Luty 2022 0 Piątek 25 Luty 2022 0 Sobota 26 Luty 2022 0 Niedziela 27 Luty 2022 0 Poniedziałek 28 Luty 2022 0 Wtorek 1 Marzec 2022 0 Środa 2 Marzec 2022 0 Czwartek 3 Marzec 2022 0 Piątek 4 Marzec 2022 0 Sobota 5 Marzec 2022 0 Niedziela 6 Marzec 2022 0 Poniedziałek 7 Marzec 2022 0 Wtorek 8 Marzec 2022 0 Środa 9 Marzec 2022 0 Czwartek 10 Marzec 2022 0 Piątek 11 Marzec 2022 0 Sobota 12 Marzec 2022 0 Niedziela 13 Marzec 2022 0 Poniedziałek 14 Marzec 2022 0 Wtorek 15 Marzec 2022 0 Środa 16 Marzec 2022 0 Czwartek 17 Marzec 2022 0 Piątek 18 Marzec 2022 0 Sobota 19 Marzec 2022 0 Niedziela 20 Marzec 2022 0 Poniedziałek 21 Marzec 2022 0 Wtorek 22 Marzec 2022 0 Środa 23 Marzec 2022 0 Czwartek 24 Marzec 2022 0 Piątek 25 Marzec 2022 0 Sobota 26 Marzec 2022 0 Niedziela 27 Marzec 2022 0 Poniedziałek 28 Marzec 2022 0 Wtorek 29 Marzec 2022 0 Środa 30 Marzec 2022 0 Czwartek 31 Marzec 2022 0 Piątek 1 Kwiecień 2022 0 Sobota 2 Kwiecień 2022 0 Niedziela 3 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 4 Kwiecień 2022 0 Wtorek 5 Kwiecień 2022 0 Środa 6 Kwiecień 2022 0 Czwartek 7 Kwiecień 2022 0 Piątek 8 Kwiecień 2022 0 Sobota 9 Kwiecień 2022 0 Niedziela 10 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 11 Kwiecień 2022 0 Wtorek 12 Kwiecień 2022 0 Środa 13 Kwiecień 2022 0 Czwartek 14 Kwiecień 2022 0 Piątek 15 Kwiecień 2022 0 Sobota 16 Kwiecień 2022 0 Niedziela 17 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 18 Kwiecień 2022 0 Wtorek 19 Kwiecień 2022 0 Środa 20 Kwiecień 2022 0 Czwartek 21 Kwiecień 2022 0 Piątek 22 Kwiecień 2022 0 Sobota 23 Kwiecień 2022 0 Niedziela 24 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 25 Kwiecień 2022 0 Wtorek 26 Kwiecień 2022 0 Środa 27 Kwiecień 2022 0 Czwartek 28 Kwiecień 2022 0 Piątek 29 Kwiecień 2022 0 Sobota 30 Kwiecień 2022 0 Niedziela 1 Maj 2022 0 Poniedziałek 2 Maj 2022 0 Wtorek 3 Maj 2022 0 Środa 4 Maj 2022 0 Czwartek 5 Maj 2022 0 Piątek 6 Maj 2022 0 Sobota 7 Maj 2022 0 Niedziela 8 Maj 2022 0 Poniedziałek 9 Maj 2022 0 Wtorek 10 Maj 2022 0 Środa 11 Maj 2022 0 Czwartek 12 Maj 2022 0 Piątek 13 Maj 2022 0 Sobota 14 Maj 2022 0 Niedziela 15 Maj 2022 0 Poniedziałek 16 Maj 2022 0 Wtorek 17 Maj 2022 0 Środa 18 Maj 2022 0 Czwartek 19 Maj 2022 0 Piątek 20 Maj 2022 0 Sobota 21 Maj 2022 0 Niedziela 22 Maj 2022 0 Poniedziałek 23 Maj 2022 0 Wtorek 24 Maj 2022 0 Środa 25 Maj 2022 0 Czwartek 26 Maj 2022 0 Piątek 27 Maj 2022 0 Sobota 28 Maj 2022 0 Niedziela 29 Maj 2022 0 Poniedziałek 30 Maj 2022 0 Wtorek 31 Maj 2022 0 Środa 1 Czerwiec 2022 0 Czwartek 2 Czerwiec 2022 0 Piątek 3 Czerwiec 2022 0 Sobota 4 Czerwiec 2022 0 Niedziela 5 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 6 Czerwiec 2022 0 Wtorek 7 Czerwiec 2022 0 Środa 8 Czerwiec 2022 0 Czwartek 9 Czerwiec 2022 0 Piątek 10 Czerwiec 2022 0 Sobota 11 Czerwiec 2022 0 Niedziela 12 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 13 Czerwiec 2022 0 Wtorek 14 Czerwiec 2022 0 Środa 15 Czerwiec 2022 0 Czwartek 16 Czerwiec 2022 0 Piątek 17 Czerwiec 2022 0 Sobota 18 Czerwiec 2022 0 Niedziela 19 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 20 Czerwiec 2022 0 Wtorek 21 Czerwiec 2022 0 Środa 22 Czerwiec 2022 0 Czwartek 23 Czerwiec 2022 0 Piątek 24 Czerwiec 2022 0 Sobota 25 Czerwiec 2022 0 Niedziela 26 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 27 Czerwiec 2022 0 Wtorek 28 Czerwiec 2022 0 Środa 29 Czerwiec 2022 0 Czwartek 30 Czerwiec 2022 0 Piątek 1 Lipiec 2022 0 Sobota 2 Lipiec 2022 0 Niedziela 3 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 4 Lipiec 2022 0 Wtorek 5 Lipiec 2022 0 Środa 6 Lipiec 2022 0 Czwartek 7 Lipiec 2022 0 Piątek 8 Lipiec 2022 0 Sobota 9 Lipiec 2022 0 Niedziela 10 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 11 Lipiec 2022 0 Wtorek 12 Lipiec 2022 0 Środa 13 Lipiec 2022 0 Czwartek 14 Lipiec 2022 0 Piątek 15 Lipiec 2022 0 Sobota 16 Lipiec 2022 0 Niedziela 17 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 18 Lipiec 2022 0 Wtorek 19 Lipiec 2022 0 Środa 20 Lipiec 2022 0 Czwartek 21 Lipiec 2022 0 Piątek 22 Lipiec 2022 0 Sobota 23 Lipiec 2022 0 Niedziela 24 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 25 Lipiec 2022 0 Wtorek 26 Lipiec 2022 0 Środa 27 Lipiec 2022 0 Czwartek 28 Lipiec 2022 0 Piątek 29 Lipiec 2022 0 Zewnętrzne linki Apple Music O tym wykonwacy CreamPolo 1 053 słuchaczy Powiązane tagi CreamPolo (nazwa pisana łącznie), grupa muzyczna, grająca zwulgaryzowane parodie muzyki dyskotekowej. Zespół powstał w 1996 we Wrocławiu, a jego założycielami byli studenci używający pseudonimów: Bobo (ur. 1977), Stefan (ur. 1976) i BJ (ur. 1978). Muzyka CreamPolo oparta jest o proste melodie i rytmy elektroniczne. W tekstach zespół porusza najczęściej tematykę seksualną, często w skrajnie zwulgaryzowanej postaci (Anal king), także w ujęciu fantastycznym (Znowu ruchnął mnie Marsjanin) i baśniowym (Ballada o smoku). Okazjonalnie w twórczości zespołu pojawiają się piosenki w … dowiedz się więcej CreamPolo (nazwa pisana łącznie), grupa muzyczna, grająca zwulgaryzowane parodie muzyki dyskotekowej. Zespół powstał w 1996 we Wrocławiu, a jego założycielami byli studenci używają… dowiedz się więcej CreamPolo (nazwa pisana łącznie), grupa muzyczna, grająca zwulgaryzowane parodie muzyki dyskotekowej. Zespół powstał w 1996 we Wrocławiu, a jego założycielami byli studenci używający pseudonimów: Bobo (ur. 1977), Stefan (ur. 1… dowiedz się więcej Wyświetl pełny profil wykonawcy Podobni wykonawcy Wyświetl wszystkich podobnych wykonawców STOCK WUDECZKA - KURWO DZIWKO PIZDO SZMATO (Visualizer)https://linktr.ee/stockwudeczkaVideo: PIELGRZYMKA PRZED ŚWIATOWYMI DNIAMI MŁODZIERZY 2K16 PROMO VIDEOh 1. Pro­logPro­logMecha­nicz­nie niczym robot nosi­łem kolejne torby, walizki oraz całą masę rekla­mó­wek. Nie czu­łem nawet ich cię­żaru. Cały czas mia­łem nadzieję, że za chwilę prze­bu­dzę się z kil­ku­ty­go­dnio­wego kosz­maru, który koń­czył się (a może raczej zaczy­nał?) wła­śnie dziś. Mija­li­śmy się bez słowa na pięt­na­stu metrach ścieżki mię­dzy drzwiami naszego domu a samo­cho­dem. Ona w nadziei na szybki odjazd, ja w bez­pod­staw­nej wie­rze, że usły­szę: „Misiek… Co my robimy? Prze­cież to nie ma sensu”.– Trzy­maj się, powo­dze­nia – usły­sza­łem zamiast tego w momen­cie, gdy dopcha­łem na tylne sie­dze­nie ostat­nią torbę roz­rusz­nika, trza­śnię­cie drzwiami i szybko odda­la­jący się głos ben­zy­no­wego sil­nika roz­wiał wszel­kie nadzieje. Ode­szła. Wie­dzia­łem, że na zawsze. Wraz z nią ode­szła połowa SuSuZ wielką rado­ścią zamkną­łem lap­topa. W ciągu pię­ciu dni firma potrafi wycią­gnąć z czło­wieka całą ener­gię. Na szczę­ście czasy jed­nej w mie­siącu, gier­kow­skiej soboty należą do prze­szło­ści. Teraz od piątku do nie­dzieli jest wystar­cza­jąco dużo czasu, by doła­do­wać bate­rie. Są różne podej­ścia do doła­do­wań. Jedni piją, inni palą, a jesz­cze inni wcią­gają. Są też tacy, któ­rzy po pro­stu upra­wiają sporty lub spę­dzają czas z rodziną. Nie ozna­cza to jed­nak, że ci ostatni nie robią tego pierw­szego, dru­giego, a nawet trze­ciego. Wszystko da się bowiem pogo­dzić, a nawet jesz­cze zna­leźć chwilę i wysko­czyć do kościoła, by oddać Bogu, co jego. Ja też pre­fe­ro­wa­łem mie­sza­nie paten­tów na odpo­czy­nek. No, może z wyłą­cze­niem wcią­ga­nia i kościoła. Tak, zwłasz­cza bez kościoła. Ponad wszystko jed­nak sta­wia­łem na dupy i do Auchan na Bie­la­nach nie jest mi po dro­dze, wła­śnie tam posta­no­wi­łem zro­bić zakupy na ten wie­czór. Ze względu na rybę. To naj­lep­sze miej­sce we Wro­cła­wiu w tej kwe­stii. Kupi­łem spo­rego tur­bota, rybę podobną do flą­dry, jed­nak prze­waż­nie więk­szą od niej i według mnie bar­dziej smaczną. Dobrze wysma­żona ma chru­piącą, pyszną skórkę, a wewnątrz soczy­ste, białe mięso. Żeby sma­ko­wała, nie potrzeba wiele. Pieprz, sól, tro­chę mąki do opró­sze­nia, cytryna, masło kla­ro­wane lub oliwa. O bia­łym winie nie wspo­mi­nam, gdyż picie go w towa­rzy­stwie morza jest obli­ga­to­ryjne. Kupi­łem gewurz­tra­mi­nera. Wino z jed­nej strony łagodne, ze spo­rym owo­co­wym bukie­tem, a z dru­giej pozo­sta­wia­jące posmak goryczki, który nadaje mu szla­chet­no­ ostat­nie cudow­nie usma­żone kawałki ryby, byłem już zdrowo naje­bany. Wie­czór zapo­wia­dał się wielce przy­jem­nie, co w okre­sie dopa­da­ją­cych mnie jesz­cze ata­ków bólu i smutku naprawdę doce­nia­łem. Świa­domy pozy­tyw­nych i dawno ocze­ki­wa­nych zmian we wła­snym umy­śle, upa­ja­łem się swoim ni­gdy nie­roz­cza­ro­wu­ją­cym mnie towa­rzy­stwem. Pijąc i jedząc, prze­glą­da­łem pro­file kobiet w necie. Wda­łem się nawet w kilka roz­mów, ale żadna z nich mnie nie wcią­gnęła. Nie muszę też chyba doda­wać, że jakość moich tre­ści w tym sta­nie rów­nież pozo­sta­wiała wiele do życze­nia. Szans na dobry połów raczej nie mia­łem. Gdy już zamy­ka­łem lap­topa, w oko wpa­dło mi pewien opis: szczu­pła i zgrabna dziew­czyna, 28 lat. Bez zdję­cia twa­rzy.– Nie­źle zakrę­cona – pod­su­mo­wa­łem, czy­ta­jąc, co pisała o minut póź­niej już spa­ bolała mnie tro­chę głowa. Leżąc, patrzy­łem tępo przez oszklone drzwi na pola roz­cią­ga­jące się za przy­do­mo­wym ogro­dem. Lubi­łem moją wieś, choć jesz­cze nie­dawno ją prze­kli­na­łem, trak­tu­jąc jako miej­sce zesła­nia. Stan ten na szczę­ście ewo­lu­ował. Choć nie mogłem nazwać się czło­wie­kiem szczę­śli­wym, to przy­naj­mniej zaczy­na­łem choć tro­chę lubić mija­jące dni. Tego dnia mia­łem aku­rat w pla­nach porządki wokół domu. W mych wło­ściach pano­wał bowiem nie­ład, który nie wia­domo dla­czego bar­dziej inte­re­so­wał moich sąsia­dów niż mnie. Sam też byłem powo­dem plo­tek: „Przy­je­chał z narze­czoną. Zaczął budowę domu. Narze­czona ode­szła. Domu nie wykań­cza. Mieszka sam. A jak nie sam, to co rusz inna po domu się kręci”. Na wsi to wystar­cza­jące powody, by zna­leźć się na języ­kach. Mia­łem to jed­nak w wsko­czy­łem w wygodne ciu­chy do porząd­ko­wa­nia zagrody, zaj­rza­łem na por­tal. Była wia­do­mość. Uśmiech­ną­łem się. Od tej, która jako ostat­nia przy­kuła moją uwagę wie­czór wcze­ 28 2011-05-25 02:48 (przed 7 h)Odp.: Nowa wia­do­mość:Witam potra­fił­byś znie­wo­lić Kobietę? Nie ustą­pić? Nie cof­nąć ręki? Wymóc?SuTag „nie­wol­nic­two” mia­łem wpi­sany w pro­fil od początku. Pęta, kaj­dany i klaps pra­wie zawsze w jakimś stop­niu miesz­czą się w świa­do­mo­ści i podświa­do­mo­ści kobiet. W mojej oczy­wi­ście też. Bo lubię dać i kwiaty, i 40 2011-05-25 09:48Odp.: Nowa wia­do­mośćNapi­sać można wszystko. To nie kosz­tuje nic. 99% męż­czyzn, któ­rzy wyniu­chają, że to cię kręci, odpi­sze: przy­szła nie­mal od 28 2011-05-25 09:58Odp.: Nowa wia­do­mość:Mnie inte­re­suje ten jeden pozo­stały pro­ nastą­pił cały sze­reg maili. Su pisała bez błę­dów, co na por­ta­lach rand­ko­wych nie jest czę­stym przy­pad­kiem. Zada­jąc i odpo­wia­da­jąc na pyta­nia, była kon­kretna i rze­czowa. Nasza roz­mowa ska­kała z tematu na temat, nie tra­cąc jed­nak swej pikan­te­rii. Su obwą­chi­wała Samca w poszu­ki­wa­niu złóż testo­ste­ronu. Podo­bało mi się 28 2011-05-25 11:25Odp.: Nowa wia­do­mość:Co dzi­siaj robisz? Jakie masz plany na sobotę?Wilk, 40 2011-05-25 11:28Odp.: Nowa wia­do­mośćTeraz roz­ma­wiam z Tobą. I nie wiem, kiedy skoń­czę, jak widzę. W pla­nie jest też kosiarka i trawa wokół 28 2011-05-25 11:37Odp.: Nowa wia­do­mość:Spo­tkajmy 40 2011-05-25 11:40Odp.: Nowa wia­do­mośćKiedy?THC, 28 2011-05-25 11:42Odp.: Nowa wia­do­mość:Za trzy godziny na kawie w KFC na Bie­la­nach. Czyli o 15:00. Kosiarka prze­cież jeść nie nie wołała. KFC, o któ­rym pisała, było 25 minut jazdy od mojego domu, więc nie mia­łem się nad czym zasta­na­wiać. Punkt pięt­na­sta zapar­ko­wa­łem przed kró­le­stwem kur­czaka. Wykrę­ci­łem numer, który mi podała.– Su?– Tak.– Jesteś już?– Będę za 15 minut.– Jest dwie po. Na przy­szłość, pro­szę, bądź punk­tu­alna. Lubię punk­tu­al­ność.– Jeżeli po naszej kawie będzie jakaś przy­szłość, będę dzwo­nić. I będę punk­tu­alna, skoro to lubisz.– Wcho­dząc do restau­ra­cji, znajdź wolny sto­lik. Taki, byś mogła usiąść tyłem do wej­ścia.– Dla­czego?– Ponie­waż o to cię pro­szę.– w aucie. Obser­wo­wa­łem lokal. Byłem jej cie­kaw. Nie liczy­łem na wiele. Randki w ciemno to prze­waż­nie roz­cza­ro­wa­nia. W zale­d­wie kilku wymie­nio­nych ze sobą mailach czy­tamy to, co chcemy wyczy­tać, a w zdję­ciach niczego nie­przed­sta­wia­ją­cych dopa­tru­jemy się rze­czy, które z rze­czywistością nie mają wiele wspól­nego. Dodat­kowo w sło­wie „szczu­pła” kobiety potra­fią zmie­ścić zaska­ku­jącą ilość kilo­gra­mów. Ostat­nia kwe­stia nie spę­dzała mi jed­nak snu z powiek. W swo­jej gale­rii na por­talu Su miała kil­ka­na­ście zdjęć, które poka­zy­wały ją aż nadto wyraź­nie. Zaje­bi­sta dupa i zgrabne małe cycki były gwa­ran­to­wane. Kilka kolej­nych fot przed­sta­wiało ją w stro­jach uczen­nicy z prze­pi­sową białą koszulą, krótką spód­niczką i pod­ko­la­nów­kami. Prze­waż­nie na klęcz­kach. To rów­nież nie budziło obaw i nie wyma­gało komen­ta­rza. Na kilku nato­miast była skrę­po­wana sznu­rem.– Miło­śniczka shi­bari? – mruk­ną­łem do sie­bie, gdy po raz pierw­szy prze­glą­da­łem jej zdję­ trzy foty poka­zy­wały ją nago. Sie­działa tyłem z dup­cią jak marze­nie. Tajem­nicą pozo­sta­wała tylko jej twarz. Dokład­nie pięt­na­ście po trze­ciej obok mnie zapar­ko­wało czarne audi A1. Kobietę sie­dzącą za kie­row­nicą widzia­łem z pro­filu. Nie­wy­raź­nie. Nie byłem pewien, czy to wła­śnie na nią cze­kam. Nie wysia­da­jąc z samo­chodu, do lewego ucha przy­ło­żyła słu­chawkę. Cztery sekundy póź­niej w mojej komórce ode­zwały się pierw­sze takty „Sym­fo­nii Znisz­cze­nia” w wyko­na­niu Mega­deth.– Tak?– Przy­je­cha­łam.– Faj­nie. Nie wąt­pi­łem, że będziesz – powie­dzia­łem do słu­chawki. – Zrób dokład­nie to, co kaza­łem przed kwa­dran­sem.– Zdaje się, że pro­si­łeś? – rzu­ciła but­nie i roz­łą­czyła roz­ z auta. Gustowny wio­senny, czer­wony płasz­czyk, spód­niczka mini­mal­nie za kolana. Pli­so­wana. I skó­rzane szpilki.– Nie­źle – mruk­ną­łem do sie­ na nią z zado­wo­le­niem. Pozwo­li­łem jej podejść spo­koj­nie do drzwi i dopiero gdy w nich znik­nęła, wysia­dłem z wozu i uda­łem się za nią. W ręku trzy­ma­łem sze­roką na pięć-sześć cen­ty­me­trów, zapi­naną na rzep nar­ciar­ską opa­skę. Kobieta sie­działa dokład­nie tak, jak sobie tego zaży­czy­łem. Sta­ną­łem za jej ple­cami i kła­dąc dłoń na jej ramie­niu, wyszep­ta­łem, nachy­la­jąc się do jej ucha:– Nie odwra­caj się, świeżo po kąpieli. Pach­niała mydłem i jaki­miś lekko słod­ka­wymi per­fu­mami. Gęsia skórka na odsło­nię­tych ramio­nach sygna­li­zo­wała strach lub pod­nie­ce­nie. Naj­pew­niej oba stany.– Nie odwra­caj się – powtó­rzy­łem. – Zasło­nię ci oczy.– Ale ludzie… – bąk­nęła nie­pew­nie, nie odwra­ca­jąc się.– Pier­do­lić ludzi, naprze­ciw niej. Była bru­netką o szczu­płej, pocią­głej twa­rzy. Ładną bru­netką.– Ludzie się na nas patrzą? – zapy­tała.– Wbrew temu, co mogłoby się wyda­wać, pra­wie nikt. W dzi­siej­szych cza­sach ludzie sku­pieni są na sobie i wła­snej misce. To, że sie­dzisz z prze­pa­ską na oczach i ze mną roz­ma­wiasz, obser­wuje kątem oka tylko jedna ze sprze­daw­czyń i chło­piec sie­dzący z matką dwa sto­liki od nas – odpo­wie­dzia­łem zgod­nie z prawdą.– Dziw­nie mi – odrze­kła. – Ty mnie widzisz… Obser­wu­jesz, oce­niasz, a ja na­dal znam tylko twój głos. Jest niski i chro­po­waty. Pod­nieca mnie.– Twoja cipa jest wil­gotna?– Tak… jest mokra – wyszep­tała, pod­no­sząc opusz­czoną dotąd głowę. Tak jakby chciała spoj­rzeć przez opa­skę w moje oczy.– Pójdę po kawę – stwier­dzi­łem, wsta­jąc. – Siedź. Zaraz wra­cam. Wezmę dwie latte. Pasuje?– chwili wsu­ną­łem w jej dłoń tek­tu­rowy kubek. Roz­ma­wia­li­śmy nie dłu­żej niż pięt­na­ście minut. Była w porządku. Tro­chę ner­wowa i prze­mą­drzała, ale z poczu­ciem humoru, co uwiel­biam. Chło­piec sie­dzący obok nas z matką był wyraź­nie zain­te­re­so­wany tym, co się działo przy naszym sto­liku. Miał mak­sy­mal­nie trzy­na­ście lat. Nie rozu­miał tego, co oglą­dał. Kobiety w KFC z czarną opa­ską na oczach. W pew­nym momen­cie poło­ży­łem dłoń na jej policzku.– Wyrów­nam tro­chę nasze prawa – powie­dzia­łem, odcze­pia­jąc rzep prze­pa­ patrzyła na mnie dłuż­szą chwilę, popi­ja­jąc kawę.– Idziemy – rze­kła po dłuż­szym mil­cze­niu.– Gdzie?– Mówi­łeś, że miesz­kasz sam. Nie­da­leko. Do cie­ nało­żyła pośpiesz­nie płasz­czyk, dając do zro­zu­mie­nia, że decy­zję pod­jęła. Sto­jąc tak, dostrze­gła wpa­trzo­nego w nią trzy­na­sto­latka. Wysta­wiła język i jego koń­cówką ozdo­bioną zło­tym ćwie­kiem obli­zała z gra­cją usta. Chło­piec momen­tal­nie spu­ścił wzrok.– Idziemy – potwier­dzi­łem, wsta­ auto­stradą. Sobota zaczy­nała nabie­rać lubia­nego przeze mnie kolo­rytu. Su szu­kała cze­goś w torebce. Po dłuż­szych poszu­ki­wa­niach wyjęła sta­lowe pude­łeczko. Kątem oka zauwa­ży­łem kilka fachowo skrę­co­nych blan­tów. Długo im się przy­glą­dała. W końcu się­gnęła po tego według niej naj­bar­dziej wła­ści­wego i bez słowa odpa­liła zioło. Na bez­de­chu wymam­ro­tała:– Lubisz? – pod­su­nęła mi skręta pod nos.– Cza­ spusz­cza­jąc wzroku z drogi, ścią­gną­łem chmurę. Wie­dzia­łem, że to nie jest dobry pomysł. Nie ze względu na trzy­maną przeze mnie kie­row­nicę, a na pier­do­le­nie. Trawa mnie spo­wal­niała. Od zawsze. Po – ow­szem, tak. Przed – ryzy­kowne. Zamiast na cipę mogłem zła­pać kli­mat na cze­ko­ladę. Staff był mocny. Co jakiś czas zer­ka­łem na nogi Su. Miała zgrabne, szczu­płe łydki.– Zapra­szam – powie­dzia­łem, gasząc sil­nik przed stała mię­dzy przed­po­ko­jem a salo­nem, roz­glą­da­jąc się cie­ka­wie. Nie dałem jej zbyt wiele czasu na roz­po­zna­nie terenu. Sta­ną­łem za nią. Na tyle bli­sko, by poczuła moje kro­cze na swoim tyłku. Zbli­ży­łem twarz do odsło­nię­tej szyi. Zapach zawsze był dla mnie bar­dzo ważny. Dobrze pach­niała. Lewą ręką chwy­ci­łem mocno za kark. Prawą wło­ży­łem pod spód­nicę. Kobieta zasy­czała jak żmija, nie­ru­cho­mie­jąc. Dotkną­łem jej ud. Napięła mię­śnie. Ści­ska­łem pośladki, prze­su­wa­łem dło­nią po nogach, po wewnętrz­nej stro­nie ud, zaha­cza­jąc pal­cami o kra­wę­dzie deli­kat­nego mate­riału maj­tek. Powoli prze­su­wa­li­śmy się w kie­runku sto­ją­cej pod ścianą kanapy. Mocno chwy­ci­łem kark kobiety, doci­ska­jąc go w dół. Opie­rała się.– Wypnij tyłek.– Nie – wysy­czała. – Pier­dol jej twarz w obi­cie sofy. Bio­dra zablo­ko­wane o opar­cie pozo­sta­wały wyżej głowy, eks­po­nu­jąc dupę w całej oka­za­ło­ści.– Nie! Mówię, skur­wy­synu, do cie­bie! Nie!Dopiero teraz dotarło do mnie ziele, w całej swej mocy. Byłem kom­plet­nie upa­lony. Nie czu­łem koń­czyn. Żad­nych.– Zamknij się – powie­dzia­łem spo­koj­nie do wierz­ga­ją­cej kobiety. – I uspo­kój zare­ago­wała. Na­dal pró­bo­wała uwol­nić kark z mojego uchwytu i raz po raz strze­lała mocno nogami do tyłu. Bio­rąc pod uwagę, że jej buty były zakoń­czone cie­niut­kimi szpi­lami, przy więk­szym pechu mogło się to skoń­czyć dla mnie nie­we­soło. Pod­cią­gną­łem jej sukienkę, zsu­wa­jąc jed­no­cze­śnie majtki poni­żej kolan.– Nie waż się, pier­dolcu – war­ klaps, który spadł na jej tyłek, odbił się echem po domu. Dłoń tra­fiła w prawy pośla­dek.– Jezuuu! – wrza­snęła dziew­ ude­rzy­łem jesz­cze dwu­krot­nie. Za każ­dym razem moc­niej, dokład­nie mie­rząc, gdzie biję.– Będziesz, Suko, grzecz­niej­sza? – zapy­ta­łem prze­ko­nany, że już ją utem­pe­ro­wa­łem.– Wal się – wychar­ ją powy­żej kolan wła­sną nogą i w ten spo­sób unie­ru­cho­mi­łem. Ręką doci­ska­łem głowę do sie­dze­nia i, nie rezy­gnu­jąc z tre­sury, zada­wa­łem kolejne klapsy. Gdy się uspa­ka­jała, klapsy łagod­niały. Gdy mowa jej ciała wyra­żała bunt, wymie­rza­łem kolejny, soczy­sty raz. W końcu pojęła. Prze­stała się bro­nić i wzo­rem ujeż­dża­nego dzi­kiego mustanga, który zaczy­nał rozu­mieć nie­unik­nioną porażkę w star­ciu z kow­bo­jem, zaczęła pokor­nieć. Wresz­cie cał­ko­wi­cie znie­ru­cho­miała. Ciężko oddy­chała. Ja rów­nież. Jej pośladki były czer­wone. Głowa, już bez mojego udziału, na­dal leżała przy­tu­lona do obi­cia sofy. Dziew­czyna sek­sow­nie ruszyła tył­kiem, dysząc gło­śno.– Ty, kurwa, jebany pier­dolcu – wyszep­ fan czy­ta­nych w dzie­ciń­stwie opo­wie­ści Karola Maya nie stra­ci­łem czuj­no­ści. Dzi­kie stwo­rze­nia zazwy­czaj nie skła­dają broni po pierw­szej potyczce. Wtedy naj­czę­ściej ule­głość udają. Poło­ży­łem dłoń na jej dupie. Deli­kat­nie pogła­ska­łem zaczer­wie­nioną skórę. Oddech Su przy­śpie­szył.– Wsadź go – powie­działa.– Nie, jesz­cze nie.– Wsadź go, kurwa!– Nie. Wpierw napi­jemy się wina. Zro­bię coś do jedze­nia. Poroz­ma­wiamy.– Ale ja chcę…Dotkną­łem jej cipki. Była cała mokra. Znów mocno chwy­ci­łem Su za kark, a trzema pal­cami zaczą­łem gwał­cić jej szparę. Wiła się i krzy­czała. Posu­wa­łem ją dło­nią kil­ka­na­ście minut. W końcu z jej ust wydo­był się prze­cią­gły krzyk. Skur­czyła się, napi­na­jąc mię­śnie, i dopiero po dłu­giej chwili poczu­łem, jak roz­luź­nia ciało.– Otwo­rzę wino – stwier­dzi­ i wytar­łem dłoń o koszulę, zosta­wia­jąc zmę­czoną kobietę na sofie.– Na kola­cję będzie łosoś z grilla. Lubisz? – zapy­ta­łem.– się po kuchni, przy­go­to­wu­jąc wie­cze­rzę. Su oglą­dała dom. Prze­glą­dała moje książki i płyty. Co jakiś czas zer­kała na mnie. Jak dziki kot, który dopiero się oswaja na nowym tere­nie. Zaczy­nał się, jak mnie­ma­łem, miły wie­czór. Roz­ma­wia­li­śmy, przy­pa­la­li­śmy trawę, słu­cha­li­śmy maju 2011 wciąż odczu­wa­łem skutki „cho­roby”. Serce pom­po­wało krew do orga­ni­zmu tylko dzięki lek­kiej fastry­dze, którą jakimś cudem udało mi się na nim wyko­nać po tym, jak pękło na pół. Na świe­cie, mimo dzie­sią­tek osób wokół mnie, byłem sam. To był czas, gdy mia­łem ochotę przy­tu­lić się choćby do jeża. Było mi przy­jem­nie w obec­no­ści moim salo­niku jest duży drew­niany stół. Stoi pod oknem. Za sto­łem leży spo­rych roz­mia­rów mate­rac. Tuż za nim znaj­duje się narożny komi­nek. Su sie­działa za sto­łem. Spa­lony mary­chą cie­pło myśla­łem o mojej nowej przy­ja­ciółce. Zagu­biona dusza, niczym ja sam, błą­dząca we wszech­świe­cie w nadziei na zna­le­zie­nie swo­jego pola gra­wi­ta­cji. Poło­ży­łem dłoń na jej policzku, gła­dząc go czule. Mru­gną­łem do niej z uśmie­chem w naiw­nej wie­rze, że nasze myśli krążą po tej samej orbi­cie. Nale­wa­jąc wino, przez moment spu­ści­łem wzrok na napeł­niany wła­śnie szklany kie­lich. Poczu­łem ból. Cho­ler­nie mocny. Wraz z nim w moim lewym oku poja­wił się błysk świa­tła. Dło­nią chwy­ci­łem się za twarz, patrząc ze zdzi­wie­niem na zaci­śnięte usta i wpa­trzone we mnie złe, przy­mru­żone oczy. Zro­zu­mia­łem. Dosta­łem od niej w tak przede mną nała­do­wana agre­sją. Dzika, z bez­czel­nym uśmie­chem i zaci­śniętą jesz­cze w pięść prawą dło­nią, patrząc na mnie wyzy­wa­jąco. Suka poka­zała pazury. Klacz wycze­kała moment, gdy instynkt samo­za­cho­waw­czy naiw­nego jeźdźca, prze­ko­na­nego o swoim zwy­cię­stwie, będzie przy­tłu­miony, wtedy ude­rzyła kopy­tami sil­nie i cel­nie. Całe zda­rze­nie trwało zale­d­wie kilka sekund. Tylko jedna reak­cja mogła przy­wró­cić wcze­śniej­szy porzą­dek świata. Moja prawa ręka wystrze­liła bły­ska­wicz­nie. Otwarta dłoń cel­nie i mocno tra­fiła w poli­czek Su. Zasko­czona jak ja kilka sekund wcze­śniej siłą odrzutu wyko­nała kilka małych kro­ków do tyłu, prak­tycz­nie prze­la­tu­jąc nad leżą­cym za nią mate­ra­cem. Zatrzy­mała się dopiero, lądu­jąc ple­cami i tyłem głowy na zabu­do­wie kominka. W pierw­szej chwili spró­bo­wała wstać. Zachwiała się jed­nak i bezsil­nie usia­dła na tyłku.– Jesteś nie­nor­malny! – krzyk­nęła, trzy­ma­jąc się za twarz. – Jezus, czło­wieku, jesteś, kurwa, nie­nor­malnym świ­rem!Pod­sze­dłem do niej. Była zdez­o­rien­to­wana. Wymie­rzy­łem kolejny poli­czek. Tym razem dużo lżej, trak­tu­jąc go jako kropkę na „i” oraz zabez­pie­cze­nie przed kolej­nym ewen­tu­al­nym kontr­ata­kiem. Przy­klę­ka­jąc przed nią na jed­nym kola­nie i bio­rąc jej głowę w swoje dło­nie, powie­dzia­łem spo­koj­nie i wyraź­nie, patrząc jej głę­boko w oczy:– Posłu­chaj, Su. Posłu­chaj mnie uważ­nie i ze zro­zu­mie­niem, bo nie będę tego ni­gdy wię­cej powta­rzał. Nie spra­wia mi przy­jem­no­ści bicie kobiet. Nie mam wzwodu, widząc ból kobiety. Nie zmu­szaj mnie więc, bym ból ten wbrew sobie zada­wał. Rozu­miesz, Suko?– Rozu­miem.– Zapa­mię­taj jesz­cze jedno, mała kurwo. Każdy ból, który przyj­dzie ci do głowy zadać, tak jak to zro­bi­łaś przed kil­koma minu­tami, spo­tka się zawsze z taką samą moją reak­cją. Poczu­jesz ból, który będzie więk­szy od tego, który ty zadasz mnie. Zapa­mię­tasz, Suko?– Zapa­mię­ w jej oczy. Pierw­szy raz dostrze­głem w oczach tej samicy respekt. Nie mia­łem wąt­pli­wo­ści. Dziwka zro­zu­miała porzą­dek świata, w któ­rym na wła­sne życze­nie się zna­la­zła. Nie oba­wia­łem się już z jej strony żad­nej kolej­nej próby testo­wa­nia mnie w zakre­sie samca alfa. Wsta­łem z kolan. Ze spodni, które mia­łem na sobie, wyją­łem pasek i zało­ży­łem go na szyję dziew­czyny. Cią­gnąc za niego, posta­wi­łem ją do pionu.– Mam ochotę na wino. Ty też się napi­jesz, kocha­ się wytraw­no­ścią wina i sytu­acji, z roz­ko­szą przy­glą­da­łem się Su. Pry­snęły gdzieś kli­maty przy­tu­la­nek rodem z Jamajki. Ziele wywie­trzało mi z głowy. Mia­łem zaje­bi­stą ochotę na rżnię­cie. W gło­wie roiły mi się bar­dzo złe rze­czy. Tej nocy zro­bi­łem więk­szość z kon­tak­tach tele­fonu wyszu­ka­łem numer dziew­czyny. Naci­sną­łem zie­lony sym­bol słu­chawki.– Słu­cham? – usły­sza­łem po kilku sygna­łach.– Witaj, Su. Udało ci się odwieźć małą do dziad­ków?– No wła­śnie do nich wyjeż­dżam. Za godzinę będę wolna. Zoba­czymy się?– Ja wła­śnie w tej spra­wie. Plany tro­chę się zmie­niły. Przy­naj­mniej w pierw­szej czę­ści wie­czoru. Na wsi jest impreza. Wiesz, takie lokalne balety. Zna­czy się soł­tys zbiera od każ­dego z Wilcz­kowa po 20 zł i orga­ni­zuje duży namiot, grilla i muzykę. Taki wiej­ski folk­lor, który skoń­czy się ogól­nym zachla­niem ryja. Nie wypa­dało odmó­wić, bo na poprzed­nich impre­zach nie byłem.– Czyli się nie spo­tkamy? – W jej gło­sie wyczu­łem pode­ner­wo­wa­nie. Su ni­gdy nie pano­wała nad emo­cjami.– Prze­ciw­nie. Zamów sobie tak­sówkę, bo ja już jestem po winie z sąsia­dami, i przy­jedź.– Niby jako kto mam się tam zja­wić?– Jak to kto? Aku­rat to jest chyba jasne? – uda­łem zdzi­wie­nie. – Jako moja Suka. Masz wyglą­dać jak zaje­bi­sta bombka na cho­ince. Tak, bym ja i cała męska część wsi chcie­li­śmy cię prze­le­cieć, jak tylko wysta­wisz nogę z tak­sówki. Pro­ste chyba?– O któ­rej mam być? – Nie zada­wała już żad­nych zbęd­nych pytań.– Dwu­dzie­sta pierw­sza będzie tele­fon. Odkąd pozna­łem Su, minął nie­spełna mie­siąc. Od pamięt­nego wie­czora, pod­czas któ­rego byłem zmu­szony uka­rać ją za pod­nie­sie­nie na mnie ręki, spo­tka­li­śmy się góra dwa razy. Za każ­dym razem u mnie. Moja Suka bacz­nie strze­gła swo­jej pry­wat­no­ści, zresztą i ja nie zamie­rza­łem jej zgłę­biać. Dobrze było, jak było. Zazwy­czaj gdy koń­czył się tydzień, dzwo­ni­łem do niej i kaza­łem przy­jeż­dżać do mnie. Sce­na­riusz zawsze był podobny, ale ni­gdy taki sam. Zaczy­na­li­śmy od kola­cji i wina. W prze­szło­ści mia­łem restau­ra­cję, w któ­rej byłem też sze­fem kuchni. Goto­wa­nie trak­tuję poważ­nie i z pasją. Pich­cąc i popi­ja­jąc wino, odpo­czy­wam. Taki reset, który uwiel­biam. Spraw­dzało się to rów­nież w przy­padku spo­tkań z Su. Był to jed­no­cze­śnie jedyny moment wie­czoru, kiedy to ja jej usłu­gi­wa­łem. Pod koniec ostat­niej wizyty zapro­po­no­wa­łem jej, że ją odwiozę. Nie zgo­dziła się.– Wilk, mój dom to moja twier­dza. Tak jak i moje życie. Nie chcę, byś w nie wcho­dził. W tygo­dniu sku­piam się tylko na dwóch spra­wach, mojej córce i pracy. Dobrze mi u cie­bie i jak wiem, że mamy się zoba­czyć w week­end, to już od czwartku pocie­ram udem o udo. Mimo to trzy­majmy się zasad. Pan, Suka, nasze zabawy i odloty to jedno, a życie pry­watne to dru­gie. Tak musi opo­no­wa­łem, mnie rów­nież odpo­wia­dał taki sce­na­riusz. Lubi­łem Su. Była ide­al­nym anti­do­tum na tęsk­notę, którą nosi­łem w sobie. Dobra roz­mów­czyni i świetna kochanka. Cze­góż wię­cej mógł chcieć męż­czy­zna, który nie­spełna rok wcze­śniej stra­cił miłość swo­jego życia? Ow­szem, może śni­łem o uczu­ciach, któ­rych cie­pło jesz­cze tak dobrze pamię­ta­łem, lecz w tam­tym momen­cie nawet gdyby miłość usia­dła mi na twa­rzy i zaskrze­czała: „To ja, Wilku! Miłość twoja pier­do­lona, wytę­sk­niona!”, nie poznał­bym jej. Nie usły­szał. Dla­tego poja­wie­nie się Su wła­śnie w tam­tym momen­cie mojego życia było naprawdę szczę­śli­wym zrzą­dze­niem losu. Czy zawsze krę­ciła mnie kobieca ule­głość? To, że kobieta jest cał­ko­wi­cie ska­zana na mój chwi­lowy kaprys? Chyba tak, choć odkry­wa­łem to w sobie na dru­gim roku pozna­łem w aka­de­miku dziew­czynę. W jeden wie­czór stra­ci­łem dla niej głowę. Ona dla mnie też… Tydzień po tym, jak się pozna­li­śmy, zosta­wiła swo­jego chło­paka, z któ­rym była sie­dem lat. Blon­dyna. Mojego wzro­stu. Kopyta dłu­gie jak cho­lera. Szczu­pła, z zaje­bi­stymi cyc­kami. Naj­ład­niej­szymi, jakie widzia­łem do dnia jej pozna­nia, i na pewno w pierw­szej trójce tych, które oglą­da­łem póź­niej. Gdy pod­nie­cona patrzyła mi w oczy, gło­śno oddy­chała, a jej oczy zacho­dziły mgłą. Bez dwóch zdań była jedną z tych, któ­rym mówi­łem „kocham” bez pal­ców skrzy­żo­wa­nych za ple­cami. Stu­dencka sza­lona miłość, pełna imprez, alko­holu i dra­gów. Po dwóch tygo­dniach zna­jo­mo­ści pla­no­wa­li­śmy ślub. Pew­nego wie­czoru, gdy bawi­li­śmy się w klu­bo­ka­wiarni w „Kredce”, tań­cząc w rytm pio­se­nek Lenny’ego Kra­vitza z nie­za­po­mnia­nej płyty „Mama Said”, szep­nęła mi do ucha:– Zry­wamy się. Musisz mnie zaraz wypier­do­ zasko­czony, ale nie dałem tego po sobie poznać. Powie­dzia­łem tylko:– drzwiach zatrzy­mał mnie kolega. Wale­to­wał od tygo­dnia w moim module.– Wilk, na sekundę…Prze­pro­si­łem dziew­czynę i odsze­dłem na bok, żeby wysłu­chać, co ma do powie­dze­nia zna­jo­mek. Dopiero wtedy zauwa­ży­łem, że był nawa­lony jak sto­doła. Po oczach było widać, że nie tylko alko­ho­lem.– Ty skur­wielu, Wilk… – zaczął prze­ że nic cie­ka­wego mi nie powie, chcia­łem się zerwać do cze­ka­ją­cej na pół­pię­trze dziew­czyny. Mój roz­mówca wyczuł jed­nak pismo nosem. Uwie­sił się na moim ramie­niu, mam­ro­cząc:– Wilk, skur­wielu jebany… Ani ty ładny, ani, kurwa, przy­stojny…– Byku, stresz­czaj się, bo panna czeka, a mnie się nie chce wysłu­chi­wać pijac­kich prze­mó­wień – prze­rwa­łem jego beł­kot.– No wła­śnie, Wilk, ja o tym… Powiedz przy­ja­cie­lowi, jak ty to, kurwa, robisz?– Ale co robię, Byku?– No laski… dziew­czyny… kobiety, kurwa. Zawsze jakaś się kręci koło cie­bie… Chuj wie why!Zro­zu­mia­łem wresz­cie, na jaki rodzaj żalu cier­piał tego dnia mój „przy­ja­ciel”. Wie­dzia­łem też, że nie­przy­pad­kowo. Tajem­nicą poli­szy­nela był pro­blem męczący Byka od lat. Pro­blem na imię miał „mały kutas”. Nie wiem, jak mały, ale dobrze poin­for­mo­wane źró­dła twier­dziły, że na tyle mały, iż pro­blemem był. Uda­wa­łem jed­nak, że nie znam przy­czyny jego roz­te­rek.– Nie no, Byk, nie prze­sa­dzaj. Masz taki sam start jak ja. Kilka kilo za dużo, a i do 180 cen­ty­me­trów też ci tro­chę bra­kuje, więc prze­wagi nie widzę. Po pro­stu ata­kuj, chło­pie, ata­kuj!– A tam, pier­do­lisz. Lepią się do cie­bie i chuj. Patent na to masz i tyle. Tylko, kurwa, nie wiem, jaki!– Patent, zaraz patent! Byk, to jest prost­sze, niż myślisz. Ja po pro­stu jestem dżen­tel­me­nem – odpar­łem, siląc się na kolegi przy­brały kształty sta­rej pię­cio­zło­tówki.– Co ty, kurwa, jesteś? Dżen­tel­me­nem? – zdzi­wie­nie prze­szło w cyniczny śmiech. Potem mach­nął ręką i chwiej­nym kro­kiem skie­ro­wał się do kawiarni. Usły­sza­łem tylko, jak mru­czy do sie­bie:– Dżen­tel­men w dupę sekund póź­niej bie­głem z moją blon­dy­neczką na czter­na­ste pię­tro do mojego pokoju nr 214. O Byku i jego dyle­ma­tach zapo­mnia­łem momen­tal­nie. Cało­wa­li­śmy się. Pie­ści­li­śmy. Pod­party na łok­ciach poło­ży­łem się na blon­dy­neczce. Patrzy­łem jej w oczy.– Kocham cię – powie­dzia­ rów­nież patrzyła z uczu­ciem w moje oczy. Powie­działa:– Powiedz, że jestem twoją kurwą.– Co mam powie­dzieć? – Nie zro­zu­mia­łem. Byłem pewny, że się prze­sły­sza­łem. A to, co usły­sza­łem w tym prze­sły­sze­niu, wzią­łem za efekt spa­lo­nego wcze­śniej „nepalu” od zaprzy­jaź­nio­nego dealera z „Dwu­dzie­sto­latki”.– Powiedz, że jestem kurwą. Prze­kli­naj i wsa­dzaj mi go, gdzie jed­nak się nie prze­sły­sza­łem. Kom­plet­nie nie wie­dzia­łem, jak mam się zacho­wać. Co prawda już wtedy trudno mnie było wybić z rytmu, jed­nak tekst dziew­czyny wyrzu­cił mnie daleko na out. „Boże – pomy­śla­łem – jak ja mogę do niej mówić: «ty kurwo»? Prze­cież ja ją kocham. Serce dla niej…”– Ty kurwo. – Usły­sza­łem nagle swój chwili ten sam głos dorzu­cił jesz­cze: „dziwko pier­do­lona”, „pizdo”, „szmato”, „suko” i mnó­stwo innych podob­nych słów. Zna­czy się prze­ła­ma­łem. Kil­ka­na­ście minut póź­niej leże­li­śmy na łóżku spo­ceni, przy­tu­leni.– Kocham cię – wyznała blon­dy­ gło­wie na­dal sta­ra­łem się pogo­dzić „kocham” z „ty kurwo”. Chwilę jesz­cze leże­li­śmy, a potem namó­wi­łem dziew­czynę na jesz­cze jedno tanie wino w klu­bo­ka­wiarni. Do pokoju wró­ci­li­śmy po godzi­nie. Pijani. Ona wcho­dziła do środka tyłem i kiwa­jąc na mnie wyzy­wa­jąco pal­cem, powie­działa:– Powtórz to. Pro­szę, wiesz co…Nie trzeba mnie było dwa razy pro­sić. Nie na darmo w szkole pod­sta­wo­wej przy­naj­mniej kil­ka­na­ście razy lądo­wa­łem na dywa­niku u dyrek­torki za prze­kli­na­nie. Pole­cia­łem po ban­dzie. Tym razem jed­nak, gdy ją dopa­dłem, rzu­ci­łem na łóżko, zro­zu­mia­łem, że prze­szedł mi kli­mat na wul­ga­ry­zmy. Zapra­gną­łem ją kochać, cało­wać i czule doty­kać. Nachy­li­łem się do jej ucha i wyszep­ta­łem bar­dzo cicho:– Wró­cimy do tego, ale teraz zro­bimy to po mojemu.– Dobrze, to też bar­dzo lubię. No, może zaczy­nam lubić…Kocha­li­śmy się. Zasnę­li­śmy upo­jeni miło­ścią i zbyt dużą ilo­ścią trun­ków wypi­tych tego wie­czora. Obu­dzi­łem się, pró­bu­jąc prze­łknąć ślinę. Rozej­rza­łem się po pokoju. Dru­gie łóżko było wolne. Mój przy­ja­ciel i współ­miesz­ka­niec, Matu­pa­tyk, widocz­nie tra­fił na noc gdzie indziej. Spoj­rza­łem na sto­jącą pośrodku pokoju dostawkę, roz­kła­dane łóżko, które słu­żyło naszym czę­stym gościom. Jak zwy­kle leżało na nim kilka kocy, jakiś śpi­wór i koł­dra. Bar­łóg poru­szył się, spo­śród nakryć wyło­niła się naj­pierw ręka, a po chwili twarz.– Byk? – zapy­ta­łem zdzi­wiony.– A kto? Mówi­łem prze­cież, że nie mam gdzie kimać i pew­nie u cie­bie wylą­ sko­ja­rzy­łem roz­mowę z początku wcze­śniej­szego wie­czoru. Fakt, uprze­dzał. Byk, nie cze­ka­jąc na moją odpo­wiedź, wstał i zaczął się zbie­rać do wyj­ścia. Wycho­dząc, przy­sta­nął i poka­zał pal­cem na śpiącą blon­dynkę, a potem na mnie. W końcu mach­nął z rezy­gna­cją ręką i stwier­dził:– Dżen­tel­men w dupę poszedł. Par­sk­ną­łem śmie­chem. Zro­zu­mia­łem, że wczo­raj­szego wie­czoru nie byli­śmy w pokoju sami.– Z czego chi­cho­czesz? – zapy­tała wybu­dzona ze snu dziew­czyna.– Ze swo­ich myśli – odpo­wie­dzia­łem zgod­nie z z sąsia­dami pod impre­zo­wym namio­tem soł­tysa. Pękały pierw­sze flaszki. Punkt dwu­dzie­sta pierw­sza do wio­ski wje­chała tak­sówka. Zatrzy­mała się tuż przy pło­cie dzie­cię­cego placu zabaw, który tego wie­czora sta­no­wił miej­scówkę naszej imprezy. Kilka par oczu z cie­ka­wo­ścią patrzyło, kto to zaje­chał do wsi. Z wozu wysia­dła Su. Wyglą­dała lepiej, niż mogłem sobie wyobra­zić. Jeśli fak­tycz­nie mia­łaby być cho­in­kową bombką, musiał­bym ją powie­sić w naj­bar­dziej widocz­nym miej­scu świą­tecz­nego Czer­wone pan­to­felki. Czer­wona sukienka w stylu lat sześć­dzie­sią­tych, koń­cząca się lek­kim klo­szem nad kola­nami. Opięta mocno w talii, pod­kre­śla­jąca kibić, zasła­nia­jąca ramiona, a odsła­nia­jąca smu­kłą szyję i gołe plecy. Usta pod­kre­ślone mocną, kurew­sko czer­woną szminką. Sąsia­dom opa­dły przy­sło­wiowe szczęki. Gapili się na dziew­czynę, a potem, patrząc po sobie, szu­kali wytłu­ma­cze­nia dla nie­ocze­ki­wa­nego zja­wi­ska. Wtedy zauwa­ży­łem jesz­cze coś. Zza płotu bły­skała para zie­lo­nych oczu. To był Mruk. Rów­nież patrzył na Su. Obser­wo­wał ją tak jak inni męż­czyźni. Pomy­śla­łem, że to dziwne. Wzru­szy­łem jed­nak ramio­nami i zapo­mi­na­jąc o dziw­nym zacho­wa­niu kota, wró­ci­łem do rze­czy­wi­sto­ści.– Ta pani do mnie – odrze­kłem spo­koj­nie, dba­jąc o pozory obo­jęt­no­ do Su. Po chwili przed­sta­wia­łem ją miej­sco­wym. Nawet nie wiem, kiedy otrzy­mała ze dwa drinki i wódkę w kie­liszku.– Mogę się napić i usiąść? – zapy­tała mnie z sza­cun­ postawa wywo­łała kolejny opad męskich szczęk. Mało nie wybuch­ną­łem śmie­chem. Ledwo nad sobą panu­jąc, odpo­wie­dzia­łem grzecz­nie:– Tak, pro­szę bar­dzo, się kolejny popier­do­lony wie­czór w Wilcz­ko­wieImpreza toczyła się według wcze­śniej usta­lo­nego sce­na­riu­sza. Alko­hol lał się stru­mie­niami. Do dwu­dzie­stej czwar­tej odpa­dło przy­naj­mniej pięć­dzie­siąt pro­cent wiej­skich impre­zo­wi­czów. Ja rów­nież powoli docho­dzi­łem do stanu nie­przy­tom­no­ści. Sta­ra­łem się, co prawda, trzy­mać pion, pobu­dzony wizją wyko­rzy­sta­nia na wsze­la­kie spo­soby ciałka Su. Rze­czy­wi­stość ewi­dent­nie zaczy­nała mnie prze­ra­stać. Piwo, wino, wódka, choć ni­gdy mi razem nie szko­dzą, w ilo­ściach i tem­pie wilcz­kow­skiej imprezy powoli prze­kre­ślały moje plany. Jedy­nym pocie­sze­niem było to, że i Su się nie oszczę­dzała, więc o jed­no­stron­nym roz­cza­ro­wa­niu nie mogło być mowy. Pły­nę­li­śmy oboje. „Nic to – pomy­śla­łem, sta­ra­jąc się popra­wić sobie humor. – Jutro też jest dzień, a na kacu… Wia­domo…” Gdy sąsiad zapro­po­no­wał blanta, nie było nawet sensu odma­wiać. I tak gorzej już być nie mogło. Zna­czy pełna amba. Około pierw­szej w nocy wylą­do­wa­li­śmy w domu Cze­cha. Polał się samo­gon, pity pod kaszankę i kiszo­nego wła­snej pro­duk­cji. W pew­nym momen­cie chcia­łem powie­dzieć przy­ja­ciółce, że czas do domu, gdy nie­spo­dzie­wa­nie poja­wiła się nowa opcja na wie­czór. Jeden z kum­pli, nachy­la­jąc się do mojego ucha, wybeł­ko­tał szep­tem:– Wcią­gniesz kre­skę?– Nie, dzięki, sąsiad. Z amfy już wyro­słem wiele lat temu.– Jaka amfa? Koks mam zaje­bi­sty!– Tym bar­dziej – odpar­łem. – W tym kraju jest gówno, nie koks. Zawsze koń­czy się na tym samym. Że miał być dobry, ale oka­zał się taki sobie. A na takie sobie rze­czy szkoda zdro­wia mar­no­wać.– Mylisz się. – Sąsiad nie dawał za wygraną. – Zaje­bi­sty mam. Kum­pel z Por­tu­ga­lii przy­ się. Jeżeli było tak, jak mówił, miał­bym patent na szybką trzeź­wość i zaje­bi­ste rżnię­cie do rana.– Dawaj – zde­cy­do­wa­ taj­niacku urwa­li­śmy się do mojego domu. Pięć minut póź­niej poszła kre­ska, a wła­ści­wie dwie.– Zostaw mi tro­chę tego – popro­si­łem. – Nie będę walił konia do rana, a jak nie poczę­stuję kole­żanki, to tak się skoń­czy. Też prze­sa­dziła z na imprezę. Już po chwili czu­łem ożyw­cze mro­wie­nie na ciele. Pijacki stan zaczął ustę­po­wać moc­niej­szym dozna­niom. Przy­glą­da­łem się Su z wielką przy­jem­no­ścią. Patrzy­łem na nią jak na potrawę, obli­zu­jąc wargi z ape­ty­tem. Wyobraź­nia zaczy­nała mi pra­co­wać na wyso­kich obro­tach. Krę­ciło mnie wszystko: smu­kła szyja, gołe plecy, kurew­ski wyraz twa­rzy, z jakim na mnie od czasu do czasu patrzyła, nogi – a raczej łydki – ubrane tylko w prze­zro­czy­sty nylon. Kom­plet­nie prze­sta­łem sły­szeć i rozu­mieć, co się wokół mnie dzieje. Była tylko ona i moje pożą­da­nie. Nachy­li­łem się do ucha Su.– Chcę poczuć twój język w każ­dym zaka­marku mojego ciała.– To zna­czy? – zapy­tała z miną nie­wi­niątka.– W każ­dym zna­czy w każ­dym. Wyli­żesz mnie, Suko. Całego i dokład­nie.– Dobrze, jej pod­po­rząd­ko­wa­nie, cał­ko­wi­cie stra­ci­łem chęć na słu­cha­nie rzę­żą­cego już reszt­kami sił towa­rzy­stwa.– Spa­damy, kochani – prze­krzy­cza­łem sąsia­dów i, pomimo sprze­ci­wów kom­pa­nii, chwy­ci­łem Su za rękę i wyszli­ domu dałem jej to, co zosta­wił mi w pre­zen­cie sąsiad. Po facho­wych ruchach kartą kre­dy­tową i zwi­nię­tym w mig rulo­niku z bank­notu pozna­łem, że nie był to jej pierw­szy raz. Mię­dzy jedną a drugą kre­ską stwier­dziła:– Dobrze, ina­czej zale­gła­bym ci w godzinę. Teraz jest szansa, że naprawdę będę mogła ci słu­ wino. Zro­bi­łem to raczej dla kli­matu niż dla pro­cen­tów.– Pój­dziemy na górę – stwier­dzi­łem. – Do łazienki, umy­jesz zapro­jek­to­wała Ona. Nie ma co, przy­ło­żyła się. Drew­niana pod­łoga, gra­ni­towy blat pod umy­walki i wanna na cztery osoby two­rzyły kli­mat. Co prawda, od trzech lat nie udało mi się pod­łą­czyć kra­nów, lecz mimo to pokój kąpie­lowy był jed­nym z moich ulu­bio­nych pomiesz­czeń w domu. Opar­łem się tył­kiem o wannę i patrząc na Su, roz­ka­za­łem:– Uklęk­nij i zdej­mij mi buty. Potem mnie roz­bierz. Nie spiesz z gra­cją przy­klęk­nęła na oba kolana i nie patrząc na mnie, zaczęła roz­sz­nu­ro­wy­wać mi obu­wie. Gdy je zdjęła, patrząc mi w oczy, zaczęła pozba­wiać mnie kolej­nych czę­ści gar­de­roby. Po chwili sta­łem w łazience nagi.– Umyj mnie – stwier­dzi­łem, wcho­dząc do wanny i odkrę­ca­jąc wodę, by ją napeł­nić.– Mogę się roze­brać?– Tak, ale powoli. I przy­nieś mi kie­li­szek wina z kuchni. Stoją na bla­cie pod oknem. Sobie też nalej.– Nie masz już dość? Ja chyba tak.– Zrób, co mówię. Lubię pić wino i do kuchni. Po chwili wró­ciła do łazienki, sta­wia­jąc butelkę i kie­liszki na brzegu wanny.– Nalej. I odpal mi papie­ w wan­nie, trzy­ma­jąc w dłoni kie­lich wytraw­nego neb­biolo, i zacią­ga­łem się dymem. Alko­hol wywie­trzał mi już z głowy. Ze zwie­rzęcą przy­jem­no­ścią patrzy­łem na sto­jącą przede mną kobietę.– Roz­bierz się, dziwko, powo­ w jaki zdej­mo­wała z sie­bie ubra­nie, potwier­dzał, że dobrze się rozu­miemy. Pod­cią­gnęła sukienkę. Opie­ra­jąc wpierw jedną, potem drugą nogę o brzeg wanny, powoli zsu­nęła z sie­bie poń­czo­chy. To samo zro­biła ze strin­gami. Potem zsu­nęła sukienkę z ramion i po chwili stała przede mną kom­plet­nie naga. Zakor­ko­wa­łem butelkę wina i poda­łem ją dziew­czy­nie.– Usiądź na pod­ło­dze i zaba­wiaj się sama ze sobą przez chwilę. Butelka będzie ci Roz­sta­wiła sze­roko nogi i zaczęła bawić się swoim cia­łem. Alko­hol, dragi, blant świet­nie dzia­łały na moją per­cep­cję. Chło­ną­łem jej występ całym sobą. W momen­cie, gdy zbli­żyła szyjkę butelki do swo­jej cipki, prze­rwa­łem jej:– Moment, mała kurewko. Odwróć się do mnie tyłem. Uklęk­nij i wypnij tyłek, bym dokład­nie go widział. Dopiero wtedy zrób to, co chcia­łaś zro­bić przed chwilą. I nie waż się jej wyjąć wcze­śniej, nim usły­szę twój sko­wyt.– Dobrze, trwało z pięt­na­ście minut. W końcu usły­sza­łem wycie i krzyk Su. Potem przez chwilę leżała zmę­czona na pod­ło­dze.– Chodź do mnie – roz­ka­za­ Wejdź do wanny i usiądź naprze­ciwko to zro­biła, pod­nio­słem nogę i pod­sta­wi­łem stopę pod twarz kobiety. Dopiero po chwili zro­zu­miała. Wtedy poczu­łem jej usta na sto­pie, język mię­dzy pal­cami. Wzięła gąbkę i zaczęła mnie myć. Długo, bar­dzo dokład­nie i przy­jem­nie. Zamkną­łem oczy, odpły­wa­jąc w świat dotyku. Pół godziny póź­niej, czy­sty, wypiesz­czony do gra­nic, wysze­dłem z wanny.– Ty zostań – zwró­ci­łem do dziew­ się wytar­łem i zsze­dłem do salo­niku po akce­so­ria, które kupi­łem tydzień wcze­śniej. Wró­ci­łem i poda­łem Su srebrny, sta­lowy łań­cuch zakoń­czony sze­klą.– się wahała, a potem zgod­nie ze swoim krnąbr­nym cha­rak­ter­kiem stwier­dziła:– do wanny. Nachy­li­łem się nad Su i wymie­rzy­łem jej poli­czek. Lekki i bez­bo­le­sny.– Nie – powtó­ kolejny.– Nie! – krzyk­ się, że ten moment nastąpi, ale nie podo­bało mi się to. Lubię, gdy Suka słu­cha, a nie, gdy ją biję. Ona jed­nak potrze­bo­wała tych razów, więc bez skru­pu­łów wymie­rzy­łem kolejne dwa. Solidne i chyba pie­kące, co wnio­sko­wa­łem, patrząc na jej czer­wone policzki. Wzięła łań­cuch z mojej ręki i posłusz­nie zapięła na swo­jej dłu­giej szyi.– Wyjdź z wody. Nie wycie­raj się. Chcę, byś była sta­lowy powróz i nie patrząc na Su, zaczą­łem wycho­dzić z łazienki. Gdy poczuła ucisk na szyi, szybko wysko­czyła z wanny i dotrzy­mała mi kroku. W salo­nie kaza­łem jej uklęk­nąć na drew­nia­nej pod­ło­dze. Zro­biła to, co kaza­łem.– Otwórz otwo­rzyła. Patrzyła na mnie z kolej­nym wyzwa­niem w oczach. Kom­plet­nie nie chciało mi się znów jej chło­stać. Wie­dzia­łem jed­nak, że dobrym sło­wem nic nie wskó­ram. Prawą dłoń chwy­ci­łem łań­cuch tuż przy samej szyi i okrę­ci­łem go dwa, trzy razy. Skóra na jej twa­rzy napięła się.– Nie pro­wo­kuj, Suko. Nie chcę cię męczyć. Chcę tylko, byś grzecz­nie otwo­rzyła buźkę, abym mógł ją prze­le­cieć.– Pier­dol się, cie­nia­sie – wyszep­tała przez zaci­śnięte łań­cu­chem jesz­cze dwu­krot­nie.– Otwórz pysk, zdziro.– Wal się, kuta­ łań­cuch kolejne dwa razy. „Powinna już spa­so­wać – pomy­śla­łem. – Zaczyna się robić nie­bez­piecz­nie”. Zasta­no­wi­łem się nawet nad tym, czy na pewno chcę iść dalej w świat, który mnie nie do końca bawi. Spoj­rza­łem głę­boko w bez­czelne oczka Su. Prze­krę­ci­łem łań­cuch jesz­cze raz.– Pier­dol się, pedale – wyszep­ ją w twarz, licząc, że taki prze­ryw­nik ją otrzeźwi.– Odpuść, Su. Ćwi­cze­nie mej sta­now­czo­ści, spraw­dza­nie jej nie ma sensu. Prę­dzej cię, dziwko, udu­szę, niż zre­zy­gnuję. Chcę two­jego pyska otwar­tego na oścież i będę go miał. Choć­bym miał wsa­dzić ci go nie­przy­tom­nej – ble­fo­wa­ tylko jesz­cze jedno zakrę­ce­nie pętli. Potem bym po pro­stu odpu­ścił. Lep­sza Suka, która ode­szła, niż Suka mar­twa. Prze­krę­ci­łem łań­cuch.– Yyyy… glyy… dość – wychar­czała polu­zo­wa­łem łań­cu­ byłem pewien, czy naprawdę pękła.– Pysk otwórz, kurwo – powie­dzia­łem, spo­koj­nie cedząc buzię sze­roko. Na tyle, ile pozwa­lał mocny uścisk łań­cu­cha na jej gar­dle. Zlu­zo­wa­łem rękę. Po jej war­dze spły­nęła ślina. Su krztu­siła się, wijąc się na pod­ło­dze. Dopiero teraz naprawdę poczuła ból spo­wo­do­wany dusze­niem.– Otwórz sze­roko buzię – powie­dzia­łem do leżą­cej na ziemi i kasz­lą­cej dziew­czyny. – Bo ina­czej…Jej usta otwarły się w nie­mym krzyku. Była moja. Cała i bez­dy­sku­syj­nie. Jak dziki mustang, który nie dał rady zrzu­cić jeźdźca. Wście­kły, ale posłuszny i ujeż­dżony, cze­ka­jący na roz­kaz nowego po takiej nocy był wyjąt­kowo krótki. Obu­dzi­łem się jed­nak rześki, z lek­kim bólem głowy. Wokół kolan mia­łem zawi­niętą Su. Patrzy­łem na młodą, tęt­niącą sek­sem kobietę. Wtu­lona w moje nogi, mocno je obej­mo­wała. Pomy­śla­łem, że być może moja tęsk­nota za uczu­ciem, za miło­ścią nie ma sensu. Czyż ta noc nie była speł­nie­niem? Czyż nie dosta­łem wszyst­kiego, czego chcia­łem? Czyż nie było mi dobrze? Było. Dosta­łem dużo i tak jak chcia­łem. Co naj­cie­kaw­sze, moje speł­nie­nie było jej speł­nie­niem. Wie­dzia­łem już, że chcę, by tak zostało. Nie wie­dzia­łem jed­nak, na rok, dwa czy pięć. Posta­no­wi­łem utrzy­mać ten dia­log. Bo to był dia­log. Chcia­łem tej rela­cji, kiedy każdy będzie żył wła­snym życiem, ale gdy skinę pal­cem i powiem: „Chce cię”, to będą ją się jed­nak nie stało. Tydzień póź­niej poje­cha­łem w dele­ga­cję. War­szawa, klienci, narady. Wła­śnie byłem w trak­cie jed­nego ze spo­tkań, gdy zadzwo­nił tele­fon. Wcho­dząc do klienta, zapo­mnia­łem go wyłą­czyć. Zer­k­ną­łem na wyświe­tlacz. Dzwo­niła Su, więc odrzu­ci­łem połą­cze­nie i wró­ci­łem do roz­mowy. Dzwo­nek znów zabrzę­czał. Postą­pi­łem jak poprzed­nio. Ku mojemu zdzi­wie­niu Su pró­bo­wała się połą­czyć jesz­cze kilka razy. Prze­pro­si­łem roz­mówcę i wysze­dłem na chwilę z pomiesz­cze­nia.– Co się dzieje, Su? Jestem zajęty. Mam spo­tka­nie.– Musia­łam cię usły­szeć.– Miło, ale wiesz, że jestem w pracy. W momen­cie, gdy odrzu­cam połą­cze­nie, powin­naś zro­zu­mieć, że nie mogę roz­ma­wiać.– Chcia­łam cię tylko usły­szeć.– Su, nie zacho­wuj się jak pod­lo­tek. Skoro roz­łą­czam, to zna­czy, że nie mogę gadać. Oddzwo­nię za kilka godzin. że roz­wią­za­łem pro­blem. Myli­łem się. Gdy tylko zasia­dłem do nego­cja­cji z klien­tem, poczu­łem wibro­wa­nie w wyci­szo­nym już tele­fo­nie. Czu­łem je co kilka minut przez godzinę. Za każ­dym razem dzwo­niła Su. Zro­zu­mia­łem, że zaczyna się nie­prze­wi­dziana przeze mnie jazda. Do godziny sie­dem­na­stej mia­łem dwa­dzie­ścia nie­ode­bra­nych połą­czeń. Mimo że dwa razy odpo­wie­dzia­łem SMS-em, że po pracy oddzwo­nię. Co zresztą zro­bi­łem.– Su, co jest, do kurwy nędzy? Jaki masz pro­blem?– Chcia­łam cię usły­szeć.– Kurwa, Su! Wystar­czyłby jeden SMS, a oddzwo­nił­bym w pierw­szej wol­nej chwili. Ty nato­miast napier­da­lasz jak poje­bana, wie­dząc, że roz­ma­wiać nie mogę. Nie życzę sobie tego. Prze­kra­czasz zasady, które sama usta­li­łaś. Prze­kra­czasz cienką, czer­woną linię, a ja tego nie lubię. Su, jeżeli jesz­cze raz tak się zacho­wasz, to będzie koniec naszej zna­jo­mo­ści. Lubię gówno, ale w kup­kach. Cenię sobie nor­mal­ność. Ponad wszystko. Ode­zwę się pod koniec tygo­ się. Tego dnia w try­bie przy­śpie­szo­nym zro­zu­mia­łem, że Su to pro­blem nie do roz­wią­za­nia za pomocą racjo­nal­nych argu­men­tów. Po pro­stu cza­sem nad sobą nie pano­wała. Nie kon­tro­lo­wała się. Przez skórę czu­łem, że to począ­tek końca. Wybra­łem numer Su w pią­tek, zaraz po pracy. Roz­ma­wiała spo­koj­nie. Prze­pro­siła mnie za swoje zacho­wa­nie. Powie­działa, że w sobotę nie będzie mogła się ze mną spo­tkać, bo cały week­end zapla­no­wała z Zuzanną, swoją córką.– Ok. Zdzwo­nimy się w następ­nym tygo­dniu – zgo­dzi­łem się z ulgą. Po jej akcji z tele­fo­nem zła­pa­łem do niej dystans i nie było mi za nią tęskno. Zadzwo­niła jed­nak już następ­nego dnia.– Wilk, zmie­niły mi się plany. Może pój­dziemy jutro razem na spa­cer?Chwilę się zasta­na­wia­łem. Nie chcia­łem być aro­gancki, więc się zgo­dzi­łem, tro­chę wbrew sobie.– Będę z córką – nie stre­so­wały mnie ani kobiety z dziećmi, ani same dzieci, nie widzia­łem więc w tej sytu­acji nic zdroż­nego. Oczy­wi­ście dostrze­ga­łem nie­kon­se­kwen­cję Su, ale nie chciało mi się wał­ko­wać tego przez tele­fon.– Nie ma pro­blemu, Su – odpar­łem sobota oka­zała się strza­łem w dzie­siątkę. Zuzanna była naprawdę fajną i komu­ni­ka­tywną dziew­czynką. Mia­łem doświad­cze­nie w kwe­stii córki, więc bez pro­blemu odna­la­złem się w sytu­acji. Poje­cha­li­śmy we trójkę do zoo, a potem na obiad do Rynku. Dzień można by uznać za udany, gdyby nie jego koń­cówka. Coś, czego dziś już kom­plet­nie nie pamię­tam, wypro­wa­dziło mnie z rów­no­wagi. W ostat­niej godzi­nie spo­tka­nia Su stała się pro­ble­ma­tyczna, wul­garna i krzy­cząca. Nie chcia­łem robić cyrku przy dziecku, więc momen­tal­nie się poże­gna­łem i wró­ci­łem do domu. Tego wie­czora dosze­dłem do wnio­sku, że dalej tego nie pocią­gnę. Posta­no­wi­łem w tygo­dniu wysko­czyć do Su i z nią poroz­ma­wiać. Nie dane mi było jed­nak cze­kać tych kilku dni. Zadzwo­niła do mnie już następ­nego dnia.– Prze­pra­szam cię, Wilku. Ponio­sło mnie.– Su, kocha­nie, wiem. Jed­nak nie będę tego wię­cej tole­ro­wał. Nie rozu­miem cię. Wpierw usta­lasz zasady, a zaraz potem je łamiesz. Nie rozu­miem też two­jej agre­sji w sto­sunku do mnie i wahań nastro­jów. Sta­ram się, by ta rela­cja, choć nor­malna nie jest, nor­malną była. Tylko że ty mi tego nie uła­twiasz.– Wiem, Wilk. To moja wina, prze­pra­szam, ale… – zamil­kła.– Ale co? – zapy­ta­łem.– Ja cię kocham, tu zali­czy­łem tak zwaną mukę. Kocham? Prze­cież zna­li­śmy się zale­d­wie, licząc łącz­nie, kilka dni. A ona powie­działa „kocham”?! Ow­szem, to byłoby moż­liwe. W gim­na­zjum. Ja mia­łem jed­nak pra­wie czter­dzie­ści lat, ona pra­wie trzy­dzie­ści i choć ma wiara w miłość jest nie­złomna, wie­dzia­łem, że Su pie­przy trzy po trzy.– Wiesz, to w sumie miłe, co mówisz, ale chyba tego nie prze­my­śla­łaś. Su, wybacz, ale to, kurwa, po pro­stu pier­do­le­nie nie­moż­ się i roz­łą­czyła. Nie dzwo­niła do mnie przez dwa tygo­dnie. Ja rów­nież nie pró­bo­wa­łem się z nią kon­tak­to­wać. Szcze­rze mówiąc, mia­łem dość Su i jej pro­ble­ma­tycz­no­ści. Dopiero po kil­ku­na­stu dniach się ode­zwała.– Wilk, chcia­łam prze­pro­sić. Wiem, że cza­sem zacho­wuję się irra­cjo­nal­nie. Za dwa dni jadę do ojca do Hisz­pa­nii, z Zuzanną. Może się spo­tkamy, jak wrócę?– To dobry pomysł, Su. Chwila odpo­czynku od sie­bie dobrze nam zrobi. Jak wró­cisz, zadzwoń. Pój­dziemy na piwo i poroz­ma­wiamy.– Ok, więc do zoba­cze­nia.– Do zoba­cze­nia, Su – odpar­łem. – Wiesz, lubię cię – doda­łem po chwili zasta­no­wie­nia – ale nie lubię tok­sycz­nych kli­ma­tów. Zapa­nu­jesz nad tym?– Posta­ram dwóch tygo­dniach, w nocy z ponie­działku na wto­rek, zadzwo­niła. Uświa­do­mi­łem sobie, że przez te dwa tygo­dnie pra­wie wcale o niej nie myśla­łem.– Ty jed­nak jesteś zwy­kłym gno­jem, Wilk – usły­sza­łem w słu­chawce pijany głos.– Su? O co ci cho­dzi? – zapy­ta­łem roze­spany.– Dzwo­ni­łam do cie­bie wczo­raj. Celowo dałeś tej dziwce tele­fon, by ode­brała. Chcia­łeś mnie upo­ko­rzyć.– Co ty pie­przysz, Su? Jakiej dziwce?– No, dzwo­ni­łam wczo­raj. Jak wyje­cha­łam, wyka­so­wa­łam sobie twój numer. Uzna­łam, że lepiej będzie, jak o tobie zapo­mnę. Wczo­raj jed­nak ostro poba­lo­wa­łam i po wielu pró­bach odtwo­rzy­łam twój numer z pamięci. I co? Byłeś z jakąś kurwą! A co naj­bar­dziej wkur­wia­jące, widzia­łeś, że to ja dzwo­nię i kaza­łaś jej ode­brać! Poni­ży­łeś mnie. Jesteś zwy­kłym gno­jem, się nie zde­ner­wo­wa­łem. Wie­dzia­łem, że Su znowu kom­plet­nie się pogu­biła. I nie cho­dziło nawet o to, że pomy­liła mój numer i roz­ma­wiała z przy­pad­kową, Bogu ducha winną, kobietą, lecz ogól­nie się pogu­biła, w życiu. Nie pró­bo­wa­łem jej cze­go­kol­wiek tłu­ma­czyć.– Tak, Su – potwier­dzi­łem tylko. – Mieszka ze mną taka jedna. Chyba nie musia­łem ci się z tego tłu­ma­czyć. Nie jeste­śmy, kurwa, parą.– Gnój, po pro­stu gnój – krzyk­nęła i odło­żyła słu­ mi bar­dzo przy­kro. Lubi­łem Su. Zro­zu­mia­łem jed­nak osta­tecz­nie, że nie chcę w swoim życiu żad­nych tok­sycz­nych kli­ma­tów. To był koniec naszej zna­jo­mo­ści i miło­ści Su do mnie. Spo­tka­łem ją jesz­cze tylko raz, rok po opi­sa­nych wyda­rze­niach. Było nawet miło, do pew­nego momentu oczy­wi­ście. Potem, jak zwy­kle, wylał się z niej jad. Su była zaje­bi­sta, lecz po pro­stu popier­do­ NajaNajaNie pamię­tam pierw­szych mie­sięcy po tym, jak Ona ode­szła. Tak jak­bym w ogóle wtedy nie żył. Bar­dzo poko­cha­łem wów­czas sen. Wra­ca­łem do domu, zja­da­łem coś na szybko, włą­cza­łem tele­wi­zor i zale­ga­łem w łóżku. Prze­rzu­ca­jąc kanały w TV, wycze­ki­wa­łem na ten upra­gniony moment, kiedy zasnę wolny od wła­snych myśli. Mia­łem farta, jeśli sen przy­cho­dził przed trze­cią rano. Otwie­ra­jąc o świ­cie oczy, długo wpa­try­wa­łem się w sufit, prze­kli­na­jąc nowy dzień. W końcu wsta­wa­łem. Piłem kawę, pali­łem papie­rosa, jecha­łem samo­cho­dem do pracy. Niczym kor­po­ra­cyjne zom­bie wcho­dzi­łem w sprze­daż, ana­lizy, pro­mo­cje, akcje mar­ke­tin­gowe, szko­le­nia. W sumie nawet z dobrym efek­tem. Nie wie­dzia­łem tylko, po co to nie moja córka, miłość do niej i poczu­cie obo­wiązku, pew­nie poło­żył­bym swoją karierę zawo­dową w mie­siąc. Na szczę­ście tak się nie stało. Jedy­nymi chwi­lami, kiedy nie myśla­łem o Niej, były week­endy. Na dwa dni bez opa­mię­ta­nia rzu­ca­łem się w wir kobiet, wina i zapo­mnie­nia. Amok był lekar­stwem, dawał oddech nie­pa­ kilku dni na por­talu moją uwagę przy­ku­wały zaje­bi­ste cycki. Były na pierw­szym pla­nie pro­filu kogoś o nicku Naja. Wiek 22 lata. Nie nale­ża­łem do despe­ra­tów, więc raczej nie zacze­pia­łem kobiet, któ­rych jedyną tre­ścią były cycki, dupa czy wagina. Wszystko to uwiel­bia­łem, jed­nak gdy wystę­po­wało w wer­sji frag­men­ta­rycz­nej, krwi mi nie burzyło. Pomi­jam fakt, że w wielu wypad­kach za taką fotką kryła się wąt­pli­wej jako­ści pięk­ność lub po pro­stu dow­cipny mło­dzie­ do zakupu pełnej wersji książki Eliminacje 2015: Bober vs. GML Lyrics: Kiedy wbijają tu takie, pizdy to chore / Ja mu łeb ścinam, jak Imri toporem / No i wiadomo, że mam te punche / A takie łajzy tutaj zawsze tłamszę / To
Dołącz do innych i śledź ten utwór Scrobbluj, szukaj i odkryj na nowo muzykę z kontem Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Występuje także w Ten utwór występuje w jeszcze 1 albumie Statystyki scroblowania Ostatni trend odsłuchiwania Dzień Słuchaczy Sobota 29 Styczeń 2022 3 Niedziela 30 Styczeń 2022 5 Poniedziałek 31 Styczeń 2022 2 Wtorek 1 Luty 2022 0 Środa 2 Luty 2022 7 Czwartek 3 Luty 2022 1 Piątek 4 Luty 2022 0 Sobota 5 Luty 2022 1 Niedziela 6 Luty 2022 0 Poniedziałek 7 Luty 2022 3 Wtorek 8 Luty 2022 3 Środa 9 Luty 2022 3 Czwartek 10 Luty 2022 2 Piątek 11 Luty 2022 4 Sobota 12 Luty 2022 1 Niedziela 13 Luty 2022 0 Poniedziałek 14 Luty 2022 5 Wtorek 15 Luty 2022 1 Środa 16 Luty 2022 3 Czwartek 17 Luty 2022 3 Piątek 18 Luty 2022 2 Sobota 19 Luty 2022 1 Niedziela 20 Luty 2022 3 Poniedziałek 21 Luty 2022 3 Wtorek 22 Luty 2022 1 Środa 23 Luty 2022 1 Czwartek 24 Luty 2022 3 Piątek 25 Luty 2022 0 Sobota 26 Luty 2022 1 Niedziela 27 Luty 2022 3 Poniedziałek 28 Luty 2022 6 Wtorek 1 Marzec 2022 3 Środa 2 Marzec 2022 3 Czwartek 3 Marzec 2022 1 Piątek 4 Marzec 2022 3 Sobota 5 Marzec 2022 9 Niedziela 6 Marzec 2022 2 Poniedziałek 7 Marzec 2022 3 Wtorek 8 Marzec 2022 2 Środa 9 Marzec 2022 2 Czwartek 10 Marzec 2022 1 Piątek 11 Marzec 2022 2 Sobota 12 Marzec 2022 5 Niedziela 13 Marzec 2022 4 Poniedziałek 14 Marzec 2022 6 Wtorek 15 Marzec 2022 4 Środa 16 Marzec 2022 4 Czwartek 17 Marzec 2022 3 Piątek 18 Marzec 2022 3 Sobota 19 Marzec 2022 3 Niedziela 20 Marzec 2022 2 Poniedziałek 21 Marzec 2022 3 Wtorek 22 Marzec 2022 4 Środa 23 Marzec 2022 1 Czwartek 24 Marzec 2022 2 Piątek 25 Marzec 2022 3 Sobota 26 Marzec 2022 4 Niedziela 27 Marzec 2022 0 Poniedziałek 28 Marzec 2022 3 Wtorek 29 Marzec 2022 1 Środa 30 Marzec 2022 2 Czwartek 31 Marzec 2022 2 Piątek 1 Kwiecień 2022 4 Sobota 2 Kwiecień 2022 4 Niedziela 3 Kwiecień 2022 3 Poniedziałek 4 Kwiecień 2022 1 Wtorek 5 Kwiecień 2022 3 Środa 6 Kwiecień 2022 4 Czwartek 7 Kwiecień 2022 4 Piątek 8 Kwiecień 2022 2 Sobota 9 Kwiecień 2022 3 Niedziela 10 Kwiecień 2022 1 Poniedziałek 11 Kwiecień 2022 1 Wtorek 12 Kwiecień 2022 5 Środa 13 Kwiecień 2022 8 Czwartek 14 Kwiecień 2022 2 Piątek 15 Kwiecień 2022 2 Sobota 16 Kwiecień 2022 0 Niedziela 17 Kwiecień 2022 1 Poniedziałek 18 Kwiecień 2022 2 Wtorek 19 Kwiecień 2022 4 Środa 20 Kwiecień 2022 2 Czwartek 21 Kwiecień 2022 3 Piątek 22 Kwiecień 2022 3 Sobota 23 Kwiecień 2022 4 Niedziela 24 Kwiecień 2022 2 Poniedziałek 25 Kwiecień 2022 2 Wtorek 26 Kwiecień 2022 3 Środa 27 Kwiecień 2022 0 Czwartek 28 Kwiecień 2022 0 Piątek 29 Kwiecień 2022 3 Sobota 30 Kwiecień 2022 2 Niedziela 1 Maj 2022 2 Poniedziałek 2 Maj 2022 1 Wtorek 3 Maj 2022 3 Środa 4 Maj 2022 4 Czwartek 5 Maj 2022 2 Piątek 6 Maj 2022 5 Sobota 7 Maj 2022 3 Niedziela 8 Maj 2022 1 Poniedziałek 9 Maj 2022 5 Wtorek 10 Maj 2022 2 Środa 11 Maj 2022 4 Czwartek 12 Maj 2022 3 Piątek 13 Maj 2022 3 Sobota 14 Maj 2022 2 Niedziela 15 Maj 2022 4 Poniedziałek 16 Maj 2022 2 Wtorek 17 Maj 2022 4 Środa 18 Maj 2022 4 Czwartek 19 Maj 2022 0 Piątek 20 Maj 2022 4 Sobota 21 Maj 2022 4 Niedziela 22 Maj 2022 1 Poniedziałek 23 Maj 2022 3 Wtorek 24 Maj 2022 3 Środa 25 Maj 2022 6 Czwartek 26 Maj 2022 4 Piątek 27 Maj 2022 2 Sobota 28 Maj 2022 4 Niedziela 29 Maj 2022 3 Poniedziałek 30 Maj 2022 1 Wtorek 31 Maj 2022 4 Środa 1 Czerwiec 2022 3 Czwartek 2 Czerwiec 2022 3 Piątek 3 Czerwiec 2022 2 Sobota 4 Czerwiec 2022 3 Niedziela 5 Czerwiec 2022 4 Poniedziałek 6 Czerwiec 2022 10 Wtorek 7 Czerwiec 2022 2 Środa 8 Czerwiec 2022 4 Czwartek 9 Czerwiec 2022 3 Piątek 10 Czerwiec 2022 1 Sobota 11 Czerwiec 2022 4 Niedziela 12 Czerwiec 2022 2 Poniedziałek 13 Czerwiec 2022 4 Wtorek 14 Czerwiec 2022 3 Środa 15 Czerwiec 2022 8 Czwartek 16 Czerwiec 2022 4 Piątek 17 Czerwiec 2022 2 Sobota 18 Czerwiec 2022 2 Niedziela 19 Czerwiec 2022 5 Poniedziałek 20 Czerwiec 2022 1 Wtorek 21 Czerwiec 2022 4 Środa 22 Czerwiec 2022 3 Czwartek 23 Czerwiec 2022 4 Piątek 24 Czerwiec 2022 1 Sobota 25 Czerwiec 2022 3 Niedziela 26 Czerwiec 2022 4 Poniedziałek 27 Czerwiec 2022 3 Wtorek 28 Czerwiec 2022 6 Środa 29 Czerwiec 2022 4 Czwartek 30 Czerwiec 2022 9 Piątek 1 Lipiec 2022 2 Sobota 2 Lipiec 2022 3 Niedziela 3 Lipiec 2022 5 Poniedziałek 4 Lipiec 2022 10 Wtorek 5 Lipiec 2022 3 Środa 6 Lipiec 2022 3 Czwartek 7 Lipiec 2022 1 Piątek 8 Lipiec 2022 1 Sobota 9 Lipiec 2022 5 Niedziela 10 Lipiec 2022 3 Poniedziałek 11 Lipiec 2022 4 Wtorek 12 Lipiec 2022 6 Środa 13 Lipiec 2022 5 Czwartek 14 Lipiec 2022 4 Piątek 15 Lipiec 2022 3 Sobota 16 Lipiec 2022 9 Niedziela 17 Lipiec 2022 4 Poniedziałek 18 Lipiec 2022 2 Wtorek 19 Lipiec 2022 3 Środa 20 Lipiec 2022 2 Czwartek 21 Lipiec 2022 0 Piątek 22 Lipiec 2022 7 Sobota 23 Lipiec 2022 3 Niedziela 24 Lipiec 2022 4 Poniedziałek 25 Lipiec 2022 5 Wtorek 26 Lipiec 2022 5 Środa 27 Lipiec 2022 3 Czwartek 28 Lipiec 2022 2 Odtwórz ten utwór Spotify Spotify Zewnętrzne linki Apple Music O tym wykonwacy Podobni wykonawcy ŁĘGU 4 385 słuchaczy Wyświetl wszystkich podobnych wykonawców Aktualności API Calls
CreamPolo- Kurwo, dziwko, pizdo, szmato Tekst Mroczny1621 9.68K subscribers Subscribe Subscribed 3.7K Save 269K views 8 years ago more more Notice Zapraszam do słuchania dość starej
Znajdź nieznany numer telefonu Numer telefonu: +48 519537070 519537070519537070 CZYJ NUMER? KTO DZWONIŁ Z +48519537070? ☎ Telefon 519537070 [UWAGA] Sprawdź ten numer zanim odbierzesz! Nie wiesz kto dzwonił do ciebie z numeru +48519537070 sprawdź serwis i poznaj opinie i oceny użytkowników. W taki sposób dowiesz się kto do ciebie dzwonił z telefonu 519537070. Dowiesz się także skąd do ciebie dzwoni, poznasz nazwę firmy i adres dzwoniącego. !!! Powiedz STOP telemarketerom - Wyślij SMS o treści " na 7455 !!! Wypisz się z bazy telemarketingu. Wezwiemy marketingowców do wykreślenia twojego numeru z bazy telemarketingowej. Wyślij SMS o treści " na 7455. Koszt 4,92 zł z VAT. Informacje i regulamin. Płatności Kto dzwonił? Czyj to numer? Czy odebrać? Jeśli nie wiesz kto dzwonił do ciebie i czyj to numer, sprawdź informacje o nim na naszym serwisie. Jeśli wiesz kto to, napisz w komentarzu kto dzwonił, w jakim celu, z jakiej firmy, o jakiej porze i inne informacje. Pamiętaj, aby w komentarzach nie podawać danych osobowych i nie przeklinać. Oceń numer w skali od negatywnej po pozytywną. Jeśli użytkownik tego numeru dręczy cię, możesz go zgłosić do UKE, UODO lub na policję. Zobacz profil właściciela numeru na Facebook - wyszukaj numer na Facebook Czyj to numer Zobacz opinię o numerze! Zgłoś komentarz do usunięcia Kiedy usuwamy? FAQ Opinie do numerów podobnych do 519537070 Jak sprawdzić czyj to numer telefonu? Nieodebrane połączenia. Teraz możesz oddzwonić do: 519537070. Dowiedz się więcej o numerach telefonicznych w Polsce. Jeśli chcesz znaleźć numer telefonu do konkretnej firmy, sprawdzić go możesz korzystając z Panoramy Firm. Jeśli chcesz numer do konkretnej osoby, sprawdzić w biurze numerów Orange, Plus lub T-mobile. Zobacz też możliwe sposoby zapisu numeru 519537070 i wyszukaj w odwrotnej książce telefonicznej. (0048)519-537-070+48/519 537 070+4851 95 37 07 0(0048)51-95-37-07-0+48/51 95 37 07 0(+48)51-95-37-07-0(0048)519 537 070(+48)51 95 37 07 0+48/519-537-070(0048)51 95 37 07 0(0048)519537070+48/519537070+48/51-95-37-07-0+4851-95-37-07-0+48519-537-070(+48)519-537-070(+48)519537070+48519 537 070+48519537070(+48)519 537 070 . 376 97 26 556 392 727 633 416

kurwo dziwko pizdo szmato tekst