Opis produktu. Reedycja albumu legendarnego zespołu Sami Swoi "The Locust" ("Szarańcza"). Płyta została nagrana na żywo w lipcu 1980 roku, kiedy zespół Sami Swoi był u szczytu popularności, a wydana rok później w serii Polish Jazz pod numerem 67. Album "The Locust" jest bardzo ważnym dokumentem w historii naszej sceny jazzowej.
Królowali na scenie. Już od pierwszych dźwięków biła od nich wielka energia. - "To jest dzicz" - mówili fani i pytali: "Co palicie, albo bierzecie, że tak gracie?" Julian Kurzawa, założyciel legendarnego wrocławskiego zespołu "Sami Swoi" z Wrocławia, który podbił muzyczne sceny na całym świecie, opowiada o początkach grupy, wielkiej karierze i życiu na emigracji w Szwecji. Rozmawia Robert Migdał Tęskni pan trochę za Wrocławiem? Za Wrocławiem bardzo, bo we Wrocławiu jest szczególna atmosfera. Do życia, do pracy, a szczególnie atmosfera dobra dla artysty. Ciągnie mnie do Wrocławia. Od wielu lat pana domem jest Szwecja. Jak się tam Panu żyje? Mieszkam 60 kilometrów od Goteborgu. To są tereny wypoczynkowe, urocze - fajnie tu jest. Ale ktoś mi kiedyś powiedział, że wszyscy ci, którzy wyemigrowali, najlepiej czują się w pociągu. Ani tu, ani tu. I tak jest ze mną: ani Szwecja, ani Polska. Jak tęsknię za Polską, to wracam, a za chwile - gdy jestem w Polsce - tęsknię za domem w Szwecji. I ja się zgadzam z tym powiedzeniem - najlepiej czuję się pomiędzy: albo na promie, albo w samolocie (uśmiech).Czym się pan zajmuje w Szwecji? Co pan tam robi? Jestem emerytem, z muzyką nie mam już nic wspólnego, chyba że ją słucham. Mój syn przejął "muzyczną pałeczkę" - zajmuje się produkcją muzyczną. Nie ciągnie pana do muzykowania? Nawet hobbystycznie nie gra pan sobie, w zaciszu domowym? Kiedyś jeszcze tak: grałem sobie od czasu do czasu na akordeonie, ale oddałem już wszystkie instrumenty, jakie miałem w domu, ludziom, którzy są młodsi i bardziej aktywni muzycznie. Nie chciałem być eksponatem muzealnym, który się ogląda mimo upływającego czasu. Mam oczywiście doświadczenie i wiedzę muzyczną, ale to przecież nie jest wszystko. Kiedy człowiek grał na pełnych obrotach i był z tego znany, to nie chce teraz pozwolić sobie na to, żeby ktoś na niego patrzył jak gra, występuje, a nie ma takiej formy, jak kiedyś. Dlatego prawie 15 lat w ogóle nie gram - też z różnych zdrowotnych przyczyn. Na jakichś jubileuszach próbowałem zagrać parę taktów, ale nie sprawiało mi to przyjemności - czułem niedosyt. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. To jest tak, jak z bieganiem: jak się długo biega i nagle przestaje się biegać na jakiś czas, to trudno znów do intensywnego biegania wrócić. I się przestaje... Jest pan takim artystą-perfekcjonistą? Albo coś pan robi na szóstkę, albo wcale?Tak właśnie jest ze mną. Nie chcę być oldboyem, który się tylko pokazuje na scenie, dla samego pokazania. Ja, kiedy wychodzę na scenę, muszę pokazać swoje umiejętności w pełni. Nie na pół gwiazdka. Nie wychodzę na scenę, bo już nie potrafię zagrać tak, jak kiedyś: są lepsi ode mnie technicznie i niech oni grają, niech koncertują. Przenieśmy się w miejscu i czasie. Do lat 60-tych XX wieku, do Wrocławia. Skąd pomysł na założenie zespołu? Jak powstali "Sami Swoi"?Kręciłem się w towarzystwie Włodka Wińskiego - on grał wtedy na puzonie i razem graliśmy w zespole Collage Jazz Band - to był zespół Politechniki Wrocławskiej. Ćwiczyliśmy na Politechnice, bo ta uczelnia była dobrym mecenasem jazzu: tam się odbywały koncerty, była sala do prób. Wtedy we wrocławskiej kulturze działo się bardzo dużo i dobrze: Grotowski, Tomaszewski, Kalambur, Gest, Pałacyk ze swoją szeroką działalnością, chóry, różnego typu zespoły. Ludzie byli wtedy bardziej nastawieni na tworzeniu "dóbr", a nie na ich konsumpcji. Dziś jest odwrotnie. Po zawieszeniu działalności "College Jazz Band" postanowiłem stworzyć własną grupę, której koncepcja krystalizowała się wcześniej. Po jakimś czasie Włodek dołączył do zespołu ze swoim puzonem. Skąd pomysł na nazwę "Sami Swoi"?Większość ludzi uczestniczących w pierwszych próbach mojego zespołu pochodziła z Kresów Wschodnich. Tosiek Bilewicz, jeden z muzyków, kiedy przyszedł na pierwszą próbę i zobaczył wszystkich swoich starych znajomych-kolegów, to powiedział na cały głos: "Ooo, sami swoi..." I tak zostało. Idealnie pasowało to do nas, do nas grupy przyjaciół, grupy muzyków. Takie swojaki. Nie miało to nic wspólnego z filmem Sylwestra Chęcińskiego "Sami swoi"?Nie (uśmiech). To szło równolegle - Chęciński planował, a może nawet już kręcił swój film, a my jednocześnie rozkręcaliśmy swój zespół. Film Chęcińskiego zaczął być szalenie popularny i reklamowany w całej Polsce i to nam trochę pomogło bardziej zaistnieć. Gdy słucham was z tamtych lat, to odczuwam od was wielką energię, słusznie. To jest sedno tego zespołu: radość muzykowania była podstawą tego, że ta grupa istniała bardzo długo, i że istnieje do dzisiaj. Nasz zespół grał zawsze muzykę aranżowaną bez nut - na pamięć. Coś takiego stwarzało wrażenie swobody i lekkości. Raz na koncercie w Essen dwie panie zapytały nas co my palimy albo co bierzemy, że tak gramy (śmiech). Bo one nie spotkały się z taką dozą energii na scenie. Oprócz tej takiej dziczy na scenie, jeszcze dawaliśmy do tego dosyć wysokie tempo muzyki. Graliśmy wiele gatunków muzyki, próbowaliśmy, eksperymentowaliśmy z gatunkami - i to się podobało: było dobrze odbierane przez publiczność, gorzej przez krytyków-dziennikarzy nie mogli nas zaszufladkować. "Co wy gracie?" - pytali. A myśmy po prostu mieli swój styl, styl "Samych Swoich". Graliśmy jazz tradycyjny, swing, później muzykę, którą chłopaki z zespołu sami komponowali, bo się rozwijali i próbowali różnych form. W roku 1980 zespół przygotował specjalne programy na JAZZ JAMBOREE '80. Jeden z muzyką opartą na polskich melodiach ludowych pod nazwą "Jazz po polsku", a drugi oparty na muzyce big-bandowej. Występy "Samych Swoich" na JAMBOREE '80 wywarły ogromne wrażenie na zaproszonych działaczach europejskich federacji jazzowych, co zaowocowało zaproszeniami na wiele europejskich festiwali jazzowych. Na jednym z nich, w Pori w Finlandii, naszego koncertu z programem "Jazz po polsku" wysłuchał światowej sławy saksofonista Michael Brecker. Zachwycił się melodyką naszej ludowej muzy o czym chętnie zespołem bardzo oryginalnym, który grał muzykę w sposób wyjątkowy, niebanalny, rozpoznawalnym brzmieniem nie był tradycyjny jazz. To był jazz wielkomiejski, wielkoorkiestrowy - nazywali to Chicago Style. Poprzez dodanie saksofonów zmodyfikowaliśmy jazz tradycyjny i zaczęliśmy się ukierunkowywać na brzmienie chicagowskie, bardziej taneczne. Stare polskie zespoły jazzowe, które były uznane w okresie międzywojennym, grały właśnie tego rodzaju muzykę. My sięgaliśmy do tej tradycji. I my, w latach 70-tych, też nagraliśmy taką taśmę z muzyką rozrywkową, na której zawarliśmy bardzo dokładny styl chicagowski. Wrocław był początkiem waszej kariery, a później przed wami otworzył się cały świat: bo i graliście na koncertach w Związku Radzieckim, a nawet w bazie w Rammstein w Niemczech... dla żołnierzy dobrego, niemieckiego menagera i on nam załatwił ten Rammstein. I wystąpiliśmy dla Amerykanów - grały dwa zespoły: jakiś angielski zespół gitarowy i my. Występowaliśmy na obrotowej scenie: Anglicy grali swoje utwory, potem my swoje. Amerykanie nas bardzo pokochali bo graliśmy dla nich muzykę najsłynniejszych amerykańskich orkiestr - Miller, Godman, Herman, Basie, Brubeck. Po zagraniu utworu "American Patrol" - publikę ogarnęła euforia. Żołnierze oraz oficerowie bili brawa na stojąco a wielu z nich wymachiwało rytmicznie rękami - czuli się jak w tylko publiczność was kochała - w końcu też krytycy was pokochali. Nawet ci Conover - propagator jazzu z programu "Voice of America" - po wysłuchaniu naszego koncertu "piał" z zachwytu i nie mógł wyjść z podziwu, że taki mały zespół, a brzmi jak duży big-band. Wielu wokalistów i wiele wokalistek występowało razem z wami: Hanna Banaszak, Helena Vondrackova...Z Heleną występowaliśmy w programach telewizyjnych: my graliśmy, ona śpiewała. Ale to było okazjonalnie. Na stałe pracowaliśmy z Hanią Banaszak, Jankiem Izbinskim, Andrzejem Rosiewiczem - a wcześniej z Markiem Tarnowskim. Ponieważ wszyscy członkowie zespołu byli gruntownie wykształconymi muzykami, to mogliśmy i potrafiliśmy - i to dosyć często - akompaniować niektórym z ówczesnej czołówki polskich to i blaski, i cienie. To fakt - byliśmy rozpoznawalni, z tym że dawniej, gdy ktoś był znany - to nie robił żadnych "wygłupów". Dobre było to, że mimo występów na estradzie mogliśmy bez żadnej ujmy dla profesji zagrać w hotelowej restauracji lub barze. Coś takiego uważano raczej za nobilitację lokalu. Cienie? Jakaś zazdrość? Nie. Takiego czegoś u nas w zespole nie było. Kiedy wyemigrowałem do Szwecji to przekazałem zespół mojemu przyjacielowi, z którym grałem prawie od samego początku. Jasio Młynarczyk - bo o nim mowa - kontynuuje aktualnie moje dzieło oraz organizuje jednodniowy festiwal "Old Jazz Days" na wrocławskim Rynku. W tym roku będzie to siódma edycja tego sympatycznego święta latach 80., wyjeżdżając za chlebem, do Szwecji, odszedł Pan z zespołu "Sami Swoi", ale nie przestał grać w zespole, który prowadził Leszek Dudziak, brat Ulki Dudziak. To była orkiestra, która jeździła po restauracjach w Szwecji - graliśmy i muzykę do słuchania, i muzykę taneczną. Grałem na trąbce, ale tylko przez rok. Później zmieniłem zawód i zostałem... nauczycielem muzyki w szkole w Szwecji. I jako nauczyciel wytrwałem do emerytury, którą się dzisiaj Robert MigdałPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
W poniedziałek w Tokarni producenci filmu „Sami swoi. Początek” zorganizowali dzień otwarty. Goście skansenu mogli przyjrzeć się pracy na planie i spotkać z aktorami. Akcja filmu rozgrywa się w okresie 20-lecia międzywojennego XX wieku na tzw. Kresach Wschodnich we wsi Krużewniki. Historia opowiada o losach skłóconych rodzin
{"rate": informacjeOpinie i NagrodyMultimediaPozostałe{"type":"film","id":1113,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Sami+swoi-1967-1113/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Sami swoi 2010-08-05 12:39:04 Najlepsza polska mnie za każdym razem kiedy w TV mojej rodzinie to tradycja ,żeby oglądać ten film np. w Swięta Wielkanocne kiedy po raz setny puszczają w telewizji i może też dlatego tak go lubie,bo kojarzy mi się ze świątecznym wszystkim!
Kiedy 15 września 1967 w warszawskim kinie Moskwa po raz pierwszy wyświetlono film "Sami swoi", nikt z zebranych nawet w najśmielszych marzeniach nie mógł przypuszczać, że oto jest świadkiem narodzin jednej z najbardziej kultowych polskich komedii. Co obejrzeć w TV w majówkę 2020? W związku z przymusową kwarantanną związaną z rozprzestrzenianiem się koronawirusa wiele osób zastanawia się, co warto obejrzeć z rodziną w telewizji w weekend na którym kanale oraz o której godzinie i gdzie oglądać filmy. Sprawdzamy program TV na długi weekend majowy 2020 Polsat, TVN, TVP1, TVP2 i inne. Co oglądać w TV w majówkę 2020 i co warto obejrzeć z w telewizji Program TV: POLSAT, TVP1, TVP2, TVN - co obejrzeć w TV dzisiaj i w weekend majowy? Sprawdzamy, jakie bajki dla dzieci, filmy i inne produkcje będzie można obejrzeć w telewizji dzisiaj i w długi weekend majowy oraz program TV Polsat, TVN, TVP1 i TVP2 na majówkę: 1, 2 i 3 maja 2020 - co oglądać w TV w weekend i w piątek, 1 maja? [PROGRAM TV]Z powodu przymusowej kwarantanny w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa wiele osób szuka informacji o tym, co obejrzeć w TV w majówkę 2020, czyli weekend 2-3 maja czy też w piątek wieczorem 1 maja 2020. W programie TV tego dnia będzie można znaleźć znane produkcje filmowe - zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Na Polsacie o godzinie wyemitowana zostanie polska komedia "Sami swoi". Dodatkowo w piątek 1 maja na TVP1 o o komedię "Madeline", o film obyczajowy "Młodzi rajdowcy", o komedię "Moje wakacje z Rudym", a o film sensacyjny "Osaczeni". Na TVP2 w piątek można obejrzeć o komedię romantyczną "Słodka Irma", o komedię romantyczną "Oświadczyny po irlandzku", a o film "Niania w Nowym Jorku". Na TVN o godzinie wyemitowany zostanie dramat obyczajowy "Boyhood", o komedia romantyczna "Nigdy w życiu!", o film animowany "Dobry dinozaur", o film sensacyjny "Mission: Impossible IV - Protokół duchów", a o film SF "12 małp".Poniżej przedstawiamy najważniejsze punkty z programu TV na weekend 2, 3 maja 2020 - POLSAT, TVN, TVP1 i oglądać w TV w weekend 8-10 maja i co warto obejrzeć w telewizji - filmy czy seriale?PROGRAM TV - MAJÓWKA 2020: co warto obejrzeć w telewizji w weekend 2-3 maja 2020?SOBOTA, 2 maja 2020TVP 1 Pan Wołodyjowski (Film historyczny) Pan Wołodyjowski (Film historyczny) Co nauka wie o śnie (Film dokumentalny) Wkręceni 2 (Komedia) Ostatnia akcja (Komedia sensacyjna) TVP 2 Niania w Nowym Jorku (Komedia romantyczna) Dorwać Wattsa (Komedia sensacyjna) Polsat Megamocny i guzik zagłady (Film animowany) Scooby Doo: Wakacje z duchami (Film rysunkowy) Tarapaty (Film przygodowy) Opowieści na dobranoc (Komedia) Madagaskar III (Film animowany) TVN Beethoven III (Komedia) Ciekawy przypadek Benjamina Buttona (Melodramat) Teoria wszystkiego (Film biograficzny) _________NIEDZIELA, 3 maja 2020TVP 1 Trędowata (Melodramat) Kamerdyner (Dramat historyczny) TVP 2 Bandslam (Komedia muzyczna) Po prostu być (Komediodramat) Oświadczyny po irlandzku (Komedia romantyczna) Reguła milczenia (Thriller) Polsat Shrek 3-D (Film animowany) Pingwiny z Madagaskaru: Misja świąteczna (Film animowany) Zakochany Madagaskar (Film animowany) Doktor Dolittle i pies prezydenta (Komedia) Madagaskar III (Film animowany) Sami swoi (Komedia) TVN Atramentowe serce (Film fantastyczny) W głowie się nie mieści (Film animowany) Jupiter: Intronizacja (Film SF) Pełny program TV na dzisiaj i na najbliższy weekend 1-3 maja 2020 - Polsat, TVN, TVP1, TVP2 i innych stacji można znaleźć na stronach internetowych stacji lub po otwarciu programu TV w naszym
\n \n \n \n \nsami swoi kiedy w tv
Któż z nas nie zna filmów z serii „Sami swoi"? Jedną z głównych ról zagrał w nich Jerzy Janeczek (†77 l.). Jak sam wspominał, aktorstwo od zawsze było jego powo
2/16 Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze PoprzednieNastępneNAJLEPSZE FILMY 24 GRUDNIA – TVP 1• Czekając na cud (Noel, USA/Kanada 2004), 93 min, obyczajowy. Rozgrywająca się w Wigilię opowieść o grupie nowojorczyków, którzy borykają się z samotnością i osobistymi problemami.•Przetrwać święta (Surviving Christmas, USA 2004), 87 min, komedia romantyczna. Młody milioner Drew Latham nie ma rodziny ani przyjaciół, z którymi mógłby spędzić święta. Prosi więc mieszkańców domu, w którym dorastał, by na czas Bożego Narodzenia udawali jego szczegóły na kolejnych stronach ---->
- To największa filmowa produkcja jaka do tej pory powstała w skansenie. W Parku Etnograficznym w Tokarni zaplanowanych jest, aż 41 dni zdjęciowych. W maju ruszają kolejne zdjęcia. Dzięki naszym wspólnym wysiłkom tak duże przedsięwzięcie odbywa się bez uszczerbku dla ruchu turystycznego –podkreśla Katarzyna Korus.
Opole przeżyło już republikę kolesi z SLD, teraz wygląda na to, że szykuje się czas kolegów z Platformy Obywatelskiej. W sobotę ujawniliśmy, że najpoważniejszym kandydatem na szefa zadłużonej Miejskiej Telewizji Opole jest Piotr Ciona. Wprawdzie ten były radny AWS, a dziś działacz Platformy Obywatelskiej rywalizuje jeszcze z dwoma osobami, ale jego notowania stoją najwyżej. Dlaczego?Po pierwsze jego pomysł na telewizję spodobał się komisji. Po drugie: w oceniającej Cionę radzie nadzorczej MTO jest Zbigniew Wereszczyński i Krzysztof Kawałko, obaj członkowie PO. Nie bez znaczenia jest także fakt, że dziś Opolem rządzi Platforma, na czele z prezydentem Ryszardem Zembaczyńskim. To on będzie też podejmować ostateczną decyzję, i to on wcześniej nominował Kawałkę i wiemy jednak znacznie więcej. Np. to, że Ciona i Kawałko to dobrzy koledzy, którzy od lat razem działają. Zawsze są blisko Adama Pęzioła, niegdyś wojewody opolskiego z AWS, który teraz jest w PO. Ciona i Kawałko prowadzili np. akcję firmowaną przez Pęzioła, która polegała na przekazaniu przez opolskich rolników zbóż dla gospodarzy z woj. im w tym Dariusz Sitko, który za czasów Pęzioła był szefem jednego z wydziałów w urzędzie wojewódzkim. To postać o tyle ważna, że dziś także jest w PO, a od ubiegłego roku jest szefem Miejskiego Zakładu Komunikacji w Opolu. Wygrał konkurs, w którym jednym z członków komisji był jego kolega. Który? Oczywiście Krzysztof teraz kolejny kolega Kawałki, a jednocześnie członek PO dostanie miejski stołek?Krzysztof Kawałko: - To, że pan Ciona jest w PO, nie jest żadną przywarą. Najlepszego, w naszej opinii, kandydata zaproponujemy po 15 sierpnia. Na pewno pierwszy pozna jego nazwisko nie udało nam się z nim skontaktować z Zembaczyńskim. Wiemy jednak, że sam fakt, iż Ciona chce być szefem Miejskiej Telewizji, nie podoba się części działaczy To błąd, polityk i to w dodatku naszej partii, nie powinien być szefem telewizji - powiedział nam anonimowo jeden z opolskich działaczy. - To może być źle odebrane przez wyborców, a poza tym może przesądzić los telewizji, bo radni nie poprą że pod koniec sierpniu rada miasta ma zadecydować o dalszym istnieniu MTO. Będzie to możliwe, jeśli miasto wesprze ją finansowo (potrzeba około 300 tys. zł). Na razie zdania wśród rajców są podzielone. Jak przyznaje ratusz, bez pokrycia strat spółki jedyną rzeczą, którą można będzie zrobić, to ją zlikwidować. . 696 121 448 153 236 115 438 470

sami swoi kiedy w tv